Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Aleksandrem Miszalskim.
Zarząd Krajowy PO zdecydował wczoraj o przygotowaniach do samodzielnego startu w wyborach parlamentarnych?
- Rzeczywiście wczoraj była dyskusja na Zarządzie Krajowym. Nie ma formalnej decyzji, ale wszyscy się zgodzili, że trzeba rozpocząć przygotowania do wyborów. Trzeba niedługo powołać sztab. Nie było decyzji żadnej odnośnie samodzielnego startu. To raczej odczucie, które mamy w związku z wolą naszych potencjalnych partnerów. Nie ma co czekać. Jak nie ma woli po drugiej stronie, trzeba się przygotowywać. Drzwi są otwarte. Jesteśmy gotowi do budowania wspólnych list.
Decydujące było głosowanie ws. ustawy o Sądzie Najwyższym, która ma odblokować pieniądze z KPO. Polska 2050 Szymona Hołowni w ostatniej chwili zmieniła zdanie i zagłosowała przeciwko.
- Nie pomaga to budowaniu jedności opozycji. Od tygodni dogadywane jest wspólne głosowanie w tej sprawie. Inicjatorem tego był Szymon Hołownia. Dzień przed on zmienia zdanie, żeby odbić PO 1%, bo ktoś się na nas wkurzy, bo ustawa poprawia wymiar sądownictwa, ale nie jest zgodna z tym, jak sobie wyobrażamy zgodność ustawy z konstytucją. Nie głosowaliśmy za. Wstrzymaliśmy się z tego względu. On był bardziej radykalny, głosował przeciw. To nie buduje zaufania. To jego przekaz do nas. Został zmuszony…
W oczach pana i pana kolegów z PO Szymon Hołownia i Polska 2050 przestali być wiarygodni?
- Tak bym nie powiedział. W tej sytuacji to ugrupowanie zachowało się nie tak, jak wyobrażamy sobie współpracę. Jak mamy budować wspólny front i zaufanie, nie można zmieniać tak zdania. Musi być porozumienie merytoryczne, programowe i personalne. Szymon Hołownia mówił, że chce budować porozumienie na kanwie programu. Dogadujemy się od miesiąca, on zmienia zdanie w ostatniej chwili. Państwo wyciągniecie wnioski. My tematu nie zamykamy. Czekamy na refleksję. Jesteśmy otwarci na wspólne listy. To najlepszy wariant dla Polski i wygranej opozycji. Także dla rozkładu mandatów, możliwości odrzucania weta prezydenta, może dla większości konstytucyjnej. Nie wolno tego tak łatwo pogrzebać. Czekamy na wolę naszych partnerów. Nie damy się jednak nabrać na oszukiwanie nas do końca.
Mówi pan o jednej liście całej opozycji?
- Są różne warianty. W tej sytuacji pozostali partnerzy na opozycji też czują się oszukani przez Hołownię. PSL i Lewica też byli dogadani na wstrzymanie się.
Praktyka jest najważniejsza. Jeśli się okaże, że sondaże są korzystne dla PiS i tak nie będzie innego wyjścia, jak wspólne listy? Może to hamletyzowanie to jest teraz taki teatr?
- Może tak być. Dlatego nie zamykamy żadnej opcji. Jestem zwolennikiem wspólnych list. Na ciężkim terenie dla nas, którym jest część Małopolski, by to dużo dało.
Teraz prace nad ustawą rozpoczyna Senat. Jest zapowiedź poprawek senackich do ustawy o Sądzie Najwyższym. Potem znowu to trafi do Sejmu. Jest jakaś umowa dotycząca, jak opozycja ma się zachować, gdy poprawki trafią znowu do Sejmu? Może być tak, że tym razem Zjednoczona Prawica faktycznie będzie zjednoczona i Solidarna Polska zdecyduje o odrzuceniu poprawek. Trudno jednak przewidzieć.
- Senatorowie będą podejmować decyzję, jak ta ustawa będzie wyglądać. Będą poprawki. Zgłaszaliśmy je w Sejmie. Wszelkie wątpliwości konstytucyjne trzeba poprawić. Ustawa ma naprawiać sądownictwo, nie tylko spełniać minimum wymogów Komisji Europejskiej. Zobaczymy, w jakim kształcie ustawa wyjdzie z Senatu. Wtedy porozmawiamy o zachowaniu ugrupowań. My nie będziemy blokować środków unijnych. Jeśli KE coś zaakceptowała, nie będziemy głosować przeciw.
Jest też zapowiedź innej ustawy, która może podobnie wyglądać, jak w wypadku ustawy o SN. Chodzi o liberalizację ustawy wiatrakowej. Jak Koalicja Obywatelska zagłosuje ws. wiatraków?
- Tu nie ma wątpliwości. Od 7 lat mówiliśmy. To podstawowa przyczyna kryzysu energetycznego. Za PO wiatraki rozwijały się szybko. Od 7 lat na 99,7% powierzchni kraju nie można stawiać wiatraków. Ustawa blokuje to. Za czasów PO i PSL udało się postawić ponad 1000 farm wiatrakowych. Dało nam to w szczytowych miesiącach 15-20% produkcji energii z wiatru. W szczytowych. W Niemczech mają prawie 30%. Jakby rząd PiS to pociągnął jak za naszych czasów, moglibyśmy mieć tyle, co Niemcy. Niestety pani Zalewska powiedziała się, że boi się, że jej śmigło wielkości samolotu spadnie na głowę… Ta energia przez to się nie rozwija. Chcemy to odblokować jak najwcześniej. PiS mówi, żeby budować na morzu, ale nie buduje. Trzeba budować tu i tu.
Jak wczoraj mówiła w Radiu Kraków posłanka Anna Paluch, było podczas tej dyskusji kilkaset komitetów protestacyjnych. Trzeba te głosy było uwzględnić. Dlatego zapadły wtedy takie decyzje.
- Dobrze. Można jednak zrobić coś pośrodku. Nie mówimy o budowie wiatraków komuś w ogródku. 2 kilometry oznaczają, że nigdzie nie można budować. Widać, jak jest na zachodzie Europy. Nie stoją w ogródku, ale widać je gęsto.
Pytam o ustawę wiatrakową, bo też nie wiemy, jak zachowa się Solidarna Polska. Poseł Sak mówił, że ta ustawa nie jest tak kontrowersyjna, jak ustawa o Sądzie Najwyższym. Tu bloki opozycyjne będą za liberalizacją?
- Myślę, że tak. Nie sądzę, żeby Konfederacja była za. Oni są przywiązani do węgla. To jednak nie jest ta opozycja. Nie chcę się wypowiadać za innych. Zobaczymy, co będzie też w szczegółach. Ustawa jest w zamrażarce. Postaramy się to dopracować. Nie będziemy blokować.
Tam są trzy główne zapisy. Zamiast 10H jest 500 metrów, zgoda gminy i warunek, że producent musi odprowadzać 10% energii do lokalnej społeczności.
- Okej. To nie jest kontrowersyjne.
Co z cenami biletów MPK w Krakowie? Urzędnicy zaczynają cięcia w komunikacji, bo między innymi radni PO nie zgodzili się na podwyżki cen biletów. Wiele zależy od ustaleń lokalnej PO z prezydentem. Na jaką podwyżkę biletów by się zgodziła krakowska PO?
- Ja nie chcę decydować za radnych. Oni znają budżet w szczegółach. Podwyżki prezydenta, o 50% nawet, były nie do zaakceptowania. Od początku nasi radni dawali temu wyraz. Nie było wyjścia naprzeciw i próby dogadania. My od roku zabiegamy, żeby pan prezydent i stowarzyszenie Metropolia Krakowska wyraziła poparcie dla projektu ustawy o Związku Metropolitalnym. Co roku dawałoby to do budżetu związku przynajmniej 300 milionów. Także na komunikację, bilety aglomeracyjne. Pan prezydent mówi, że ustawa nie jest potrzebna, nie są pewni zapisów, ale poprawek nie zgłosili. Tu chcą 20-30 milionów wydzierać z kieszeni krakowian. Gdzie jest logika? Z tych pieniędzy Związku Metropolitalnego można by sfinansować rozwój komunikacji miejskiej, walkę ze smogiem w Krakowie, straż metropolitalną, promocję regionu. Nie. Jest upartość, bo my to wymyśliliśmy. Mamy trochę tego dość. Nie zgodzimy się na drenowanie kieszeni krakowian, jeżeli 300 milionów dla pana prezydenta to nie jest dużo.
W 2018 roku przed wyborami samorządowymi prezydent Majchrowski z PO szli razem. Zdecydowano wtedy o obniżce cen biletów MPK z 72 do bodaj 64 złote. 72 złote to prawie obecny poziom. Już wtedy nie zaczęło się funkcjonowanie komunikacji na kredyt?
- Chodziło też o Krakowską Kartę Miejską, żeby osobom płacącym podatki dać niższe bilety. To był mądry ruch. Mocno zabiegałem o tę Kartę. Trzeba przyciągać ludzi do płacenia podatków u siebie. Trzeba stawiać na komunikację miejską. To jedyny efektywny środek transportu, niskoemisyjny, względnie cichy. Kto może, powinien komunikacją jeździć i mieć tańszy bilet.
Skoro 80 złotych kosztuje obecnie bilet miesięczny dla mieszkańca, ile powinien kosztować? Na jaką podwyżkę by się pan zgodził?
Jakbym był radnym, przeanalizowałbym projekt i podjął decyzję. Nie chcę wyręczać radnych. Pewnie drobna podwyżka z uwagi na inflację mogłaby być. Inflacji jednak nie było 50%. Zachęcam pana prezydenta do sięgnięcia po środki ze Związków Metropolitalnych. Jak będzie poparcie ustawy, ona przejdzie w Senacie, za parę miesięcy wygrywamy wybory, jest ustawa, głosujemy ją i są środki. Tak znowu będziemy się dwa lata bujać z tą ustawą po wygranych wyborach. To bez sensu.