-
Badanie z udziałem ok. 6 tys. osób wykazało, że rozmowa z chatbotem AI może przesuwać preferencje wyborcze.
-
Efekt czatów był wyraźniejszy niż typowych reklam, zwłaszcza w Polsce i Kanadzie, gdzie sięgał ok. 10 punktów procentowych.
-
Boty agitujące za kandydatami prawicowymi częściej mijały się z prawdą lub pomijały kontekst, ale nie wpływało to na skuteczność.
-
Uprzejmy styl rozmowy i budowanie relacji zwiększały perswazję, a brak regulacji sprawia, że narzędzie może zostać użyte w nieuczciwy sposób.
- A
- A
- A
AI w kampanii wyborczej. Czy politycy sięgną po chatboty?
„Wzięliśmy modele, które już istnieją (…) i okazało się, że jesteśmy w stanie to zrobić” – podkreśla dr Gabriela Czarnek z UJ. W badaniu z udziałem 6 tys. osób sprawdzono, jak chatboty AI potrafią przekonywać wyborców w USA, Kanadzie i Polsce oraz jakie ryzyka wiążą się z takim narzędziem bez regulacji.Chatboty AI a wybory: co sprawdzono w badaniu opublikowanym w „Nature”
Rozmowy z chatbotami opartymi na dużych modelach językowych mogą realnie przesuwać preferencje wyborcze – wynika z badań opublikowanych w „Nature”, o których na antenie Radia Kraków mówiła dr Gabriela Czarnek z Instytutu Psychologii UJ. W projekcie wzięło udział łącznie ok. 6 tys. osób ze Stanów Zjednoczonych, Kanady i Polski. Uczestnicy najpierw odpowiadali na krótką ankietę o tym, co jest dla nich ważne w wyborach, a potem wchodzili w czat z botem, którego zadaniem było przekonanie ich do jednego z dwóch głównych kandydatów w danym kraju.
„Zaprogramowaliśmy chatboty (…) których celem było przekonanie wyborców, żeby głosowali na jednego bądź drugiego kandydata”.
Badacze nie tworzyli własnych modeli od zera. Korzystali z narzędzi już dostępnych na rynku, m.in. z technologii ChatGPT, żeby sprawdzić, czy takie rozwiązanie można uruchomić szybko i przy niewielkich zasobach.
„Wzięliśmy modele, które już istnieją (…) i okazało się, że jesteśmy w stanie to zrobić. Nie musieliśmy się specjalnie starać”.
Skuteczność większa niż reklamy. W Polsce i Kanadzie efekt nawet do 10 punktów
Jak wyjaśnia dr Czarnek, w badaniu nie porównywano bezpośrednio czatów z klasycznymi reklamami wyborczymi, ale zestawiono wyniki z wcześniejszymi analizami skuteczności spotów. W USA efekty reklam zwykle nie przekraczają ok. 1 punktu procentowego zmian w preferencjach. Tymczasem rozmowy z chatbotami dawały wyraźniejszy rezultat: w Stanach były to przesunięcia rzędu 3–4 punktów, a w Polsce i Kanadzie – nawet około 10 punktów procentowych.
„W Stanach to było około trzech do czterech punktów (…) W Polsce i w Kanadzie to było około dziesięciu punktów procentowych”.
Badaczka tłumaczyła różnice między krajami m.in. systemem partyjnym. W USA – przy układzie dwupartyjnym – wyborcy są mocniej spolaryzowani i mocniej „oswojeni” z przekazem politycznym, co utrudnia ich przekonywanie. W Polsce i Kanadzie, gdzie system jest wielopartyjny, więcej osób znajduje się „pomiędzy” największymi obozami, więc jest bardziej podatnych na zmianę decyzji po rozmowie z botem.
Kampanijne użycie botów – bez regulacji
W analizie treści czatów badacze zauważyli, że większość argumentów podawanych przez boty była zgodna z faktami. Jednocześnie modele agitujące za kandydatami prawicowymi częściej mijały się z prawdą lub pomijały ważny kontekst – szczególnie wyraźnie było to widoczne w Stanach Zjednoczonych.
„Te prawicowe troszkę więcej mijają się z prawdą (…) w Polsce i w Kanadzie różnice były mniejsze, ale ciągle w tym samym kierunku”.
Co ciekawe, jak podkreśla dr Czarnek, w danych nie widać było związku między „prawdziwością” czatu a jego skutecznością przekonywania.
„Nie było korelacji między prawdziwością a skutecznością. Czyli kłamanie nie pomaga, ale też nie przeszkadza”.
Rozmówczyni zwróciła też uwagę, że siłą botów była uprzejma, niekonfrontacyjna forma rozmowy oraz budowanie relacji z użytkownikiem. Taki styl czatu wyraźnie sprzyjał perswazji – i może być wykorzystywany również w sposób nieuczciwy, zwłaszcza wobec niezdecydowanych wyborców.
„Budowanie relacji (…) dość mocno korelowało z tym, czy czat jest skuteczne”.
W Polsce – jak mówiła dr Czarnek – tego rodzaju bezpośrednie kampanijne użycie botów na razie nie jest powszechne, inaczej niż w USA, gdzie kontaktowanie się z wyborcami wprost jest stałym elementem strategii. Jeżeli jednak narzędzie jest tanie i skuteczne, może pojawić się pokusa, by po nie sięgnąć. Badaczka podkreśliła, że dziś brakuje regulacji, które określałyby zasady takiej cyfrowej agitacji.
„Widzę przyszłość w sensie potencjalnego zagrożenia (…) w tym momencie nie ma żadnych regulacji”.
Jej zdaniem rolą nauki jest pokazanie, jak takie oddziaływanie działa w praktyce, a decyzja o tym, co z tym zrobić, należy do instytucji państwa i społeczeństwa.
„Naszym zadaniem jest pokazanie, jak to działa (…) po stronie regulatorów i społeczeństwa zastanowić się, co to dla nas znaczy”.
Komentarze (0)
Najnowsze
-
15:34
Samanta Gawor : "Damy radę! "
-
15:33
Aby muzeum mogło rosnąć, drzewa muszą zniknąć. Stare klony idą pod topór w Nowej Hucie
-
15:05
Czy warto rozpocząć kurs maturalny pod koniec roku? Sprawdź optymalny harmonogram
-
12:28
Co naprawdę mówi o nas Młodzieżowe Słowo Roku?
-
12:15
„Bon dla pierwszaka” nie przyciągnął tłumów chętnych. Tarnów liczy na drugi nabór
-
12:10
Polska poza relokacją na rok. Co dalej z migracją i presją na granicy?
-
10:50
Jeden telefon zrujnował plan żużlowej Unii Tarnów. Była dyrektorka ujawnia kulisy
-
10:33
W miastach na zachodzie Małopolski rosną podatki od nieruchomości
-
10:29
Tarnów poprawia bezpieczeństwo na Rynku. Ruszyło uszorstnianie śliskich płytek
-
10:01
Szopka AI usunięta z wystawy. Muzeum Krakowa wskazuje na naruszenie praw autorskich
-
09:55
Kolizja na krajowej "75" w Kurowie. Trasa była zablokowana
-
09:31
Ryszard Terlecki: „Ukraina jest w bardzo złej sytuacji. Musi znaleźć jakieś wyjście”
-
09:26
Grają od 40 lat. Mało kto wie, że pochodzą... z Chrzanowa
-
09:10
Co mówią zwierzęta? Jeszcze raz Ronja. Będzie też pan Artur i elf do zadań specjalnych. Alfabet 14.12.25.