Jest pani rozczarowana tym, że mimo wszystko Sławomir Mentzen nie poparł wprost Karola Nawrockiego?
- Nie jest to do końca prawda. Sławomir Mentezen mówi, że na pewno nie zagłosuje na Rafała Trzaskowskiego, ale pójdzie do wyborów. To jasny przekaz. Rozumiem to jednak. Jestem przeciwna, żeby mówić wyborcom wprost, co mają robić. Każdy wyborca umie sam podjąć decyzję. To wielki szacunek w kierunku wyborców Konfederacji. Oni sami poszukują. Sugestia jest dla nich przekazem, ale decyzję podejmą sami. Ci ludzie nie poddają się taniej propagandzie. Na pewno podejmą dobrą decyzję, dobrą dla Polski.
Sławomir Mentzen mówił, że rzeczywiście wyborcy mają swój rozum, ale też nie widzi powodów, by głosować na Rafała Trzaskowskiego. Jak się wydaje, jedynym zwycięzcą tej rozgrywki Mentzena jest sama Konfederacja, która rośnie w najnowszym sondażu. Jak na to spoglądają w takim razie politycy Prawa i Sprawiedliwości, bo po prawej stronie wyraźnie rośnie konkurencja?
- W tej chwili nie ma żadnej konkurencji. Jest walka o Polskę, żeby był prezydent, który zatrzyma szaleństwa UE, które chętnie przyjmuje obecny rząd. Nie ma żadnego bezpiecznika, który go powstrzyma. To żadna konkurencja. Cieszę się, że rośnie podejście do wartości narodowych, żeby nasz kraj był suwerenny, żeby dbać o bezpieczeństwo. To nie jest forma konkurencji. Nie patrzę, komu rośnie. Teraz ważna sprawa to Polska. To ten wybór. Wyborcy Konfederacji to rozumieją.
To porozmawiajmy o tej suwerenności. W sprawie polskich wyborów do szefowej Komisji Europejskiej piszą amerykańscy Republikanie. Nazwałaby to pani ingerencją w polski proces wyborczy?
- Ingerencją w polski proces jest finansowanie nielegalne kampanii wyborczych ze środków zagranicznych. To zagrożenie. O tym piszą amerykańscy kongresmeni. To nie jest pierwszy raz. Komisja Europejska chce zwoływać okrągłe stoły na temat wyborów. Komisja Europejska blokowała pieniądze, życzyła wprost wygranej panu Tuskowi. To jest ingerencja. Na to zwracają uwagę kongresmeni i to pokazują. To trzeba pokazywać Polakom. To nie jest ingerencja. To zwracanie uwagi.
Prawo i Sprawiedliwość kiedyś wprowadziła hasło „ulica i zagranica”. Dziś to samo Prawo i Sprawiedliwość popiera ulicę i zagranicę.
- To nie jest hasło PiS, ale przez PO. Pamiętam słowa Grzegorza Schetyny. To błędna teza.
Ale to lansowane hasło przez Prawo i Sprawiedliwość wielokrotnie, choćby przez rzeczniczkę.
- PiS nie wyprowadzało ludzi zimą na ulicę, a potem leciało na Maderę i śmiało się z ludzi walczących o Konstytucję. Nie PiS robił takie akcje, ale ówczesna opozycja. Teraz robi to rząd. Oni oczekują finansowania kampanii ze środków zagranicznych. Dostali to. Nie reaguje nikt na to.
W pani ocenie - wobec doniesień o przeszłości - Karol Nawrocki mimo wszystko nie powinien zdecydować się na proces w trybie wyborczym?
- Nie powinien. To pułapka. Niedawno w Krakowie był wyrok, który mówi, że pozwanie gazety za artykuł w trybie wyborczym nie podlega. Zostało to oddalone. Tego oczekują nasi przeciwnicy. W nagłówkach by było, że Karol Nawrocki przegrał w sądzie. To by było dzień przed wyborami. Jak jest słowo przeciwko słowu, w ciągu 24 godzin Karol Nawrocki nie ma szansy. Nie miał szansy przez godzinę też odpowiedzieć na artykuł. Pozwał, także Donalda Tuska. On powiedział w wywiadzie nieprawdę.
Donald Tusk to powiedział i posłanka Pomaska też mówiła o sutenerstwie.
- Tak. Pozwał Donalda Tuska w trybie cywilnym. Tusk wskazał, że Karol Nawrocki miał się zajmować sutenerstwem dla przestępcy Wielkiego Bu. Z tego wynika, że to miało miejsce, gdy Wielki Bu miał 16 lat. To oszczerstwo i pomówienia przez polskiego premiera, który powołuje się na patostreamera Murańskiego.
Proces w trybie cywilnym będzie trwał latami.
- Tak, ale chodzi o dobre imię. Może pan Bodnar weźmie się za reformę wymiaru sprawiedliwości? Może prezydent pogoni ministra, żeby się za to zabrał.
Opóźnienia to wynik pracy poprzedniego ministra - Zbigniewa Ziobry. Pamiętajmy, że to miało przyspieszyć procesy, ale stało się odwrotnie.
- Ok, zgadza się. Mamy jednak dwa lata nowych rządów. Czas procesów się wydłuża, wakaty dalej są. Nic się nie zmieniło, a nawet się pogorszyło. Frankowicze czekali na sprawę rok, teraz czekają 4-5 lat.
Pani nie ma wątpliwości co do przeszłości kandydata Prawa i Sprawiedliwości w sprawie kawalerki, udziału w tych bijatykach, ustawkach? Po tej ustawce w 2009 roku nawet zapadły wyroki. No i po doniesieniach o wspomnianych już prostytutkach w hotelu Grand.
- Na Karola Nawrockiego nie zapadły żadne wyroki. Wiele razy otrzymywał poświadczenie wiarygodności, także od służb Donalda Tuska. Teraz mamy sprawę. Najbliższy współpracownik, pan Karpiński, który pracował dla pana Trzaskowskiego, ma zarzuty prokuratorskie o łapówkarstwo. Jest wiele zarzutów o aferę reprywatyzacyjną. W debatach to Rafał Trzaskowski miał najwięcej haseł „fałsz” ze strony Demagog, która sprawdza wypowiedzi polityków. To poważne sprawy. Pan Karpiński, który odpowiada za aferę śmieciową w magistracie, ma po cichu stawiane zarzuty przez pana Bodnara, bo wstyd to ujawniać przed wyborami. To najbliższy współpracownik Rafała Trzaskowskiego. Karol Nawrocki jest tylko pomawiany przez pana Murańskiego, który jest tym, który ma sam zarzuty za różne oskarżenia i pomówienia… O tym mówi premier rządu. Gdzieś tu się zachwiała równowaga co do pewnych ocen, kto będzie lepszym prezydentem. Ktoś, kto ma aferę łapówkarską i na to nie reaguje, czy ten, który jest oskarżany przez patostreamera.
Nie ma rzeczywiście wyroków, ale tylko pytałem o pani wątpliwości.
- Nie było nawet nigdy oskarżenia. Nikt nie postawił zarzutów. Trzy dni przed II turą wybucha afera. Jak był szefem IPN, dyrektorem Muzeum II wojny światowej, był sprawdzany przez służby, nie było sygnałów.
Czyli pani nie ma wątpliwości?
- Nie. Znam go. On będzie patrzył na ręce rządowi. Polacy, jeżeli wybiorą sobie Rafała Trzaskowskiego, to już tylko w różnych kwestiach, na przykład takich, że rząd będzie chciał im podnieść wiek emerytalny, będą do Pana Boga mogli się odwołać, bo nie będzie żadnego hamulca.
W kilku miejscach w Małopolsce zbierane są podpisy w sprawie sprzeciwu wobec relokacji uchodźców. Mieszkańcy Rabki boją się, że trafi tam dwa tysiące osób. Jedna z radnych w Kętach fotografuje każdego, kto wygląda inaczej. Kto odpowiada za ten amok?
- Z całą pewnością mamy poważne obawy, które wynikają z kilku kwestii, jeśli chodzi o to, że pakt migracyjny właśnie wejdzie w życie. Po pierwsze 4 czerwca dopiero odwołano Komisję Spraw Europejskich. 4 czerwca wyznaczono nowy termin, żeby przyjąć różnego typu uchwały, które będą wdrażać i regulować pakt migracyjny. To samo stało się w Rumunii. Przed wyborami mówiono, że ten pakt nie będzie funkcjonował i nielegalni migranci nie będą sprowadzani. Zaraz po wyborach Europejska Agencja ds. Azylu uruchomiła wszelkie procedury i Rumunia już będzie przyjmować nielegalnych migrantów. W 2024 roku o 330% wzrosła liczba przekroczeń nielegalnych granic w stosunku do roku 2023. To są dane straży granicznej. Dane niemieckiej straży granicznej niemieckiej mówią, że Niemcy w ostatnim roku 10 tysięcy nielegalnych migrantów cofnęli do Polski. Polskie służby o ten temat milczą. To są poważne obawy, które budzą różnego typu lęki. Polacy nie chcą czuć się oszukani tak jak w przypadku referendum.
6 milionów wiz wydanych w roku 2019-2023. 360 tysięcy w Afryce i Azji.
- Nie mówię o wizach. To wizy pracownicze. Do Polski latami przyjeżdżali pracownicy. Mówimy o nielegalnych migrantach. To wielki kłopot wszystkich krajów. Niemcy mają największy problem i próbują przerzucać to na inne kraje, w tym na Polaków. Polacy to widzą. Nie jestem zwolennikiem robienia zdjęć, ale wiem, skąd te lęki się biorą.