Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PiS, Arkadiuszem Mularczykiem.
Pan ma nadal zaufanie do działań i wypowiedzi szefa MSZ?
- Jak domyślam się, chodzi o sprawę Komisji Weneckiej?
Tak i tego listu otwartego.
- Od początku uważałem, że błędem było zapraszanie Komisji Weneckiej do Polski. Miesiąc temu nikt nie wiedział, co to w ogóle jest. Dzisiaj opinia kilku panów służy rozgrywce politycznej. Ta preopinia, wstępne stanowisko Komisji, będzie skonfrontowane ze stanowiskiem rządu. Potem Komisja będzie debatowała i dopiero wtedy będzie opinia właściwa. Byłem przeciwnikiem takiego rozstrzygnięcia. To była decyzja MSZ. Komisja, która przyjechała do Polski, wyszła poza zakres opinii. To nieoczekiwane zachowanie. To ciało Rady Europy wychodzi poza zakres opinii, z którą zwrócił się MSZ, i dokonuje oceny całego systemu w Polsce, tworząc fikcję, że ponad Sejmem, Senatem i prezydentem mamy dominację TK, który może zrobić wszystko.
Jeśli ta preopinia stanie się oficjalną opinią w przyszłym tygodniu, to jak powinien zareagować polski rząd?
- Poczekajmy na końcową opinię. Jakby to miało być w takim kształcie jak teraz, to nie mamy zaufania do takiej opinii. Właściwie to ciało chciałoby poza Polską modelować system konstytucyjny u nas i ustawiać relację między organami władzy. To fikcja. W tej delegacji był Belg, obywatel Malty, USA i Austrii. Po dwutygodniowej wizycie dokonują oceny, jak ma działać Polska. Z dystansem podchodzę do takich zaleceń. Jestem członkiem delegacji parlamentarnej do Rady Europy. Poznałem tych ludzi. To środowiska oderwane od rzeczywistości w poszczególnych krajach. Oni starają się narzucać rozwiązania, które w ich ocenie są słuszne. Ja bym z dystansem podchodził do tego. Można się domyślać, że środowiska w Radzie Europy niechętnie oceniają zmiany, które zachodzą w Polsce.
Nie jest tak, że w ten sposób rząd chce już teraz odebrać wiarygodność Komisji Weneckiej? Jest list z MSZ, są pana wypowiedzi, że trzeba zachować ostrożność.
- Trzeba na to patrzeć szerzej. Od 3 miesięcy jest zmasowany międzynarodowy atak na Polskę przy udziale opozycji. Elity UE to elity, które nie są przyjazne dla konserwatywnych rządów. Pamiętamy, co było z Węgrami. To samo jest z Polską. Przez 8 lat PO wyekspediowała sporo ludzi do instytucji, którzy starają się rządy PiS przedstawić w złym świetle. Reformy, które zapowiadamy, w dużej mierze uderzają w kapitał niemiecki i francuski. Odnoszę wrażenie, że używa się różnych instrumentów, żeby wywierać polityczny nacisk na rząd, żeby on działał w takim kierunku, jak wymyśliły sobie elity UE. Nie ma to związku z interesami Polski. Chodzi o interesy tych elit urzędniczo-politycznych UE i Rady Europy.
W pana ocenie minister Waszczykowski powinien ponieść konsekwencje polityczne za zaproszenie Komisji Weneckiej, list otwarty i za szereg anegdotycznych wypowiedzi?
- Nie jestem szefem ministra Waszczykowskiego. Uważam, że zaproszenie Komisji było błędem. Nie wiemy, w jakim kierunku pójdą rozważania tej Komisji. Wiedzieliśmy, że będzie presja. Decyzja jest po stronie pani premier. Minister wystąpił w dobrej wierze, zakres opinii dotyczył tylko ustawy o TK. Ona w mojej opinii spełniała standardy międzynarodowe. Komisja wyszła poza zakres opinii i skupiła się na działaniach rządu. Oni pominęli działania opozycji i prezesa Rzeplińskiego, który nie chce stosować się do ustawy. To kuriozalna sytuacja. Organ państwowy mówi, że nie będzie stosował ustawy, bo jego obowiązuje konstytucja. To prowadzi do anarchii. Komisja sankcjonuje takie działania. Ja nie mam zaufania do dobrej woli tych urzędników z Komisji Weneckiej, którzy przyjechali do Polski.
Minister Waszczykowski zapowiedział wczoraj możliwość przywrócenia kontroli granicznych w czasie ŚDM. Jak pan ocenia te zapowiedzi? Kiedy należałoby zamknąć granice?
- Trzeba pytać specjalistów – policję, straż graniczną. Do Małopolski przyjedzie kilka milionów ludzi. Konieczna będzie kontrola. To ma być wielkie święto religijne i reklama dla Polski. Bezpieczeństwo jest ważne. To wielki obowiązek dla służb i państwa. Musimy stanąć na wysokości zadania, żeby odbyło się to w sposób godny. Trzeba wspierać służby publiczne, żeby ta wizyta była godna. Pielgrzymi muszą bezpiecznie przyjechać i wyjechać.
Zapytam o działania IPN. Po zabezpieczeniu 17 pakietów z dokumentami w domu generała Jaruzelskiego IPN nie wyklucza dalszych przeszukań. IPN powinien się zatrzymać, bo ten spektakl powinien być zatrzymany? Czy jak jest lista szaf do przeszukania, to IPN powinien zbadać wszystko do dna?
- Ta cała sytuacja od momentu ujawnienia szafy Kiszczaka jest tragikomiczna. 27 lat po upadku komunizmu ludzie dowiadują się, że szafy byłych dyktatorów pełne są archiwów na temat polityków. Pomijam kogo, to dotyczy. To pokazuje, że Polska przez te lata nie potrafiła dać sobie rady z tą spuścizną. Dopiero po śmierci Kiszczaka i Jaruzelskiego opróżnia się ich szafy. Oni mieli dokumenty, których mieć nie powinny. One powinny być w IPN. Ich posiadanie podlega odpowiedzialności karnej. Pytanie ile podobnych dokumentów jest w innych szafach? To smutne, że polityka Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego doprowadziła do tego, że dopiero po tylu latach to wychodzi. To pokazuje, jak funkcjonowały instytucje publiczne i IPN. Czego się dowiadujemy? Dowiadujemy się o historiach, które część elit chciała ukryć. To Lech Wałęsa i inni politycy, którzy mieli wpływ na nasz kraj. Ta wiedza z szaf Kiszczaka czy Jaruzelskiego mogła mieć wpływ na ich decyzje dotyczące rozwoju Polski. Trzeba sobie z tym poradzić. Ustawy muszą ten temat zakończyć.