Sprawa ataku nożownika poruszyła w Nowy Rok mieszkańców całej Polski i odbiła się szerokim echem w mediach. Mieszkający w Polsce Beka B. wraz z żoną i przyjaciółmi witał Nowy Rok na zabawie w lokalu w Bukowinie Tatrzańskiej. Tam miała wywiązać się kłótnia z innymi gośćmi zabawy sylwestrowej.

Kiedy awantura przeniosła się na zewnątrz, doszło do bójki, w czasie której B. miał zaatakować nożem dwóch mężczyzn. Obaj z ciężkimi ranami kłutymi i ciętymi trafili do szpitala w Zakopanem. Jednak lekarzom nie udało się uratować Artura S.

Po zdarzeniu policja poszukiwała sprawcy. Oskarżony został zatrzymany w Warszawie trzy dni po zabójstwie.

Prokuratura zarzuciła Gruzinowi zabójstwo 23-letniego Artura S., mieszkańca Jedlicza (Podkarpackie), i usiłowania zabójstwa drugiego mężczyzny Jakuba K. przez zadanie szeregu ciosów nożem.

Oskarżony Beka B. w czasie procesu jak i śledztwa nie przyznał się do winy. Utrzymywał, że to on i jego towarzysze byli zaczepiani przez około 10-osobową i pijaną grupę, bawiącą się sylwestrowej nocy w tym samym lokalu. Miały to być zaczepki na tle rasistowskim. Twierdził też, że działał w obronie własnej i swojej rodziny, a nóż odebrał jednemu z napastników.

Mężczyzna został w maju br. skazany przez sąd w Krośnie na 15 lat pozbawienia wolności. Sąd uznał Bekę B. za winnego obu czynów zarzuconych mu przez prokuraturę: zabójstwa Artura S. i usiłowania zabójstwa rok młodszego Jakuba K.

Artur S. zmarł po przewiezieniu do szpitala od ran zadanych nożem przez Gruzina; drugi z mężczyzn otrzymał ciosy w brzuch i plecy, ale udało się go uratować w szpitalu.

Sąd I instancji nakazał też podsądnemu zapłacenie 160 tys. rodzicom Artura S. i 60 tys. zł jego bratu oraz 60 tys. zł dla Jakuba K. -tytułem częściowego zadośćuczynienia i odszkodowania.

Od tego wyroku odwołały się wszystkie strony: obrońca, prokurator i oskarżyciele posiłkowi.

Wprawdzie kara wymierzona oskarżonemu w I instancji była w takiej wysokości, jakiej żądał wtedy prokurator, ale oskarżyciel publiczny złożył apelację, w której domaga się, by sąd II instancji uznał, że Beka B. działał z zamiarem bezpośrednim, a nie ewentualnym – jak przyjął sąd okręgowy. Oskarżyciele posiłkowi: rodzina zabitego mężczyzny i drugi poszkodowany oraz ich pełnomocnicy domagają się zaostrzenia kary do 25 lat lub dożywocia.

W emocjonalnym wystąpieniu ojciec zabitego Artura S. przekonywał sąd, że jego syn nie był agresywny - wbrew temu, co mieli twierdzić niektórzy ze świadków i na co powoływał się obrońca. Utrzymywał też, że zeznania niektórych świadków są "kłamliwe".

Adwokat Beki B. dowodził, że jego klient działał w obronie koniecznej i wnioskował o jego uniewinnienie. Sam oskarżony przekonywał, że nie chciał nikogo zabić. Podkreślał, że jest mężczyzną i że bronił siebie oraz swoich bliskich. Prosił też sąd o wymierzenie sprawiedliwej kary.

 

PAP, jgk