- Zdarza mi się rozmawiać, ale staram się robić to krótko. Raz mi się zdarzyło jednak jak ktoś dzwonił do pięciu osób i opowiadał dokładnie to samo. To często są też prywatne sprawy, których reszta pasażerów nie powinna słyszeć - mówią pasażerowie. "Pomysł strefy ciszy jest dobry. Niektórych może irytować jak ktoś rozmawia czy krzyczy. Małe, głośne dzieci też są irytujące. Strefa ciszy jest potrzebna, ale nie chciałbym za to dopłacać" - komentują nowy pomysł użytkownicy kolei.
- Przede wszystkim mało dbamy o restrykcje. Począwszy od piktogramów, które powinny być umieszczane, po komunikaty w środkach komunikacji. Jak kierownik pociągu nas wita uprzejmie i żegna, czemu nie może poprosić o niekorzystanie w przedziałach z telefonów? - pyta Maria Bujas - Łukaszewska z akademii dobrych manier. Jak przekonuje, zwrócenie uwagi współpasażerowi często bardzo dużo kosztuje, gdyż można się narazić na nieprzyjemne sytuacje. "Raz miałam taką sytuację. Pan z naprzeciwka się sprzeciwił. Potem była wojenka typu: "życzę pani, żeby pani walizka na głowe spadła". Maria Bujas - Łukaszewska dodaje jednak, że w większości przypadków grzeczna prośba wystarcza, żeby współpasażer został postawiony do pionu.
"Starsze osoby mają świadomość, że rozmówca jest daleko i mówią bardzo głośno. Zatem musimy mówić ciszej, można drugą ręką przysłonić usta. Trzeba też być świadomym, że są inni, którzy nie muszą tego słuchać - radzi ekspertka z akademii dobrych manier.
RK