Książka „Uwodziciel. Rzecz o Karolu Szymanowskim” burzy obraz kompozytora, który nam wpajano od zawsze. Pokazuje twórcę świadomego swojej wielkości, żeby nie powiedzieć wręcz swojego geniuszu, ale też i pełnego wątpliwości; sprytnego manipulatora, egocentryka domagającego się ciągłego uwielbienia, wreszcie alkoholika i aktywnego homoseksualistę; człowieka narzekającego na brak pieniędzy, a jednocześnie szastającego nimi. Już podtytuł książki, który brzmi „O sobie, muzyce, przyjaciołach, wyznawcach i (urojonych) wrogach. O inspiracjach, fascynacjach i fobiach" zdradza szczegóły w niej zawarte.

Lecz nie sensacje są wartością tej pozycji. Ta książka, to niezwykłe studium psychologiczne kompozytora, które pozwala dogłębnie poznać Szymanowskiego a przez to lepiej rozumieć jego muzykę. Zazwyczaj nie interesuje nas życie zwykłego człowieka, właściwie kompletnie nas nie obchodzi, no chyba, że wpływa to na nas. I tak było z Karolem Szymanowskim. Jego muzyka – np. „Stabat Mater”, „Harnasie”, „Król Roger”, „Maski”, „Mity”, III Symfonia – zmieniła nasz sposób postrzegania świata, zachwyciła i uwiodła. I właśnie przez tę muzykę, przez to fascynujące dzieło artysty, pragniemy poznać twórcę. Szperamy więc w jego życiorysie, w listach, wspomnieniach szukając głównie odpowiedzi na pytania: kim był, skoro potrafił tak komponować, albo z czego brała się jego inspiracja, co powodowało, że miał tak wielką wrażliwość.

Główny tytuł książki „Uwodziciel” można rozpatrywać na wielu poziomach… dosłownie i w przenośni, bo przecież wielu z nas Szymanowski uwiódł swoją muzyką i nadal dzięki takim propagatorom jak m.in. Simon Rattle, uwodzi teraz zagranicznych melomanów. Ale Karol Szymanowski miał także w sobie niezwykły urok, potrafił oczarować każdego, kogo tylko chciał i mało kto potrafił mu się oprzeć. Dużo dowodów na to pojawia się w książce.

Fałszywy obraz Szymanowskiego utrwalany przez wiele lat zawdzięczamy wcześniejszym biografom. Bo też w naturze człowieka jest, aby tych co są najlepsi pokazywać jedynie z dobrej strony. I taki wyczyszczony obraz Szymanowskiego trafił do podręczników szkolnych. Wyczyszczony został także obyczajowo, bo nie wiadomo było co zrobić z homoseksualnością kompozytora. Tuszowano ją przykrywając rzekomymi miłosnymi związkami np. z pisarką Zofią Nałkowską, albo z Natalią Dawydową.

Te mity definitywnie obala w książce Danuta Gwizdalanka. W rozdziale „Eros-Dionizos” autorka opisuje nie tylko autentyczne związki miłosne Szymanowskiego, ale także te przez niego udawane i rojone, służące tuszowaniu prawdziwych preferencji. Przykładem mogą być rzekome zaręczyny z Dorothy Jordan Robinson, o których mówił Szymanowski. Był to zrobiony przez kompozytora fałszywy ślad, bo w kręgu seksualnych zainteresowań Szymanowskiego pozostawali młodzi mężczyźni. Wykształceni i niewykształceni, przypadkowi i świadomie dobierani. Wielu z nich poznajemy z imienia i nazwiska jak choćby Witold Conti, czy Aleksander Szymielewicz (którego przepiękny akt fotograficzny został zamieszczony w książce).

Obraz Szymanowskiego nieradzącego sobie ze swoją seksualnością jest dosyć smutny. Widać, że ten stan „polowania” przeszkadzał mu w życiu i pracy. Jest taka scena w książce: Szymanowski spotyka się z Diagilewem. Być może byłaby szansa na współpracę. Ale nic z tego. Diagilew szybko orientuje się, że jego młodziutki asystent i kochanek Borys Kochno, który także bierze udział w tym spotkaniu, podoba się Szymanowskiemu (zresztą Kochno i Szymanowski znali się już wcześniej). Rezygnuje więc z kontaktów z kompozytorem.

Danuta Gwizdalanka obala wiele mitów o Szymanowskim. Jednym z nich jest np. znane od lat stwierdzenie, że wysoką jakość szkolnictwa muzycznego w Polsce zawdzięczamy reformom Szymanowskiego. Nic z tego! To nie Szymanowski reformował. Można powiedzieć więcej: Szymanowski nie znosił pedagogiki, twierdził, że komponowania nie można się nauczyć, a poprawianie cudzych błędów jest jedynie stratą czasu. Posadę wykładowcy i później rektora Konserwatorium Warszawskiego przyjął tylko ze względu na wysokie uposażenie, bo pieniędzy mu zawsze brakowało. Miał jeszcze dzięki tej posadzie nadzieję na otrzymanie służbowego mieszkania w Warszawie, z czego zresztą nic nie wyszło. A potem gdy już pobierał pensję, miesiącami przebywał na urlopach. Nie chciało mu się nawet przyjechać z Zakopanego na inaugurację roku akademickiego.

Książka jest ogromna – ponad osiemset stron. Ale napisana została tak ciekawie, że czyta się ją jak powieść. Danuta Gwizdalanka, uznana autorka na rynku muzycznym, ma doskonałe pióro, co już wielokrotnie udowodniła licznymi pozycjami. Świetnie wchodzi w temat i niezwykle ciekawie snuje opowieść. Jest jeszcze do tego wspaniałym muzykologiem, przez co doskonale tłumaczy niuanse twórczości Szymanowskiego. I przede wszystkim – w przeciwieństwie do bohatera książki – jest bardzo pracowita. Bo ta książka wymagała wiele pracy. Opiera się na wielu źródłach, listach, wypowiedziach, wspomnieniach, a także na literaturze. Nie tylko dlatego, że w kręgu Szymanowskiego funkcjonował m.in. Witkacy i Jarosław Iwaszkiewicz, ale także dlatego, że Szymanowski także pisał wiersze i powieści. A jego literackie dzieło „Efebos” pełne autobiograficznych motywów stanowi częste odniesienie w „Uwodzicielu”.

Książka została świetnie skomponowana. Dzieli się na cztery wielkie części; w sumie 16 rozdziałów. Można ją czytać od początku do końca, ale można też na wyrywki, bo każdy rozdział to oddzielny temat. I aby nie zgubić się w bogatej i zagmatwanej drodze Szymanowskiego na początku zostało zamieszczone skrótowe kalendarium życia i twórczości.

Szymanowski to postać wielobarwna i niejednoznaczna. Był narcyzem, cierpiał na stany depresyjne a pod koniec życia na manię prześladowczą, był przesądny, nosił ze sobą amulety i talizmany okropnie bał się niepowodzenia. Ale dzięki tej książce okazuje się człowiekiem z krwi i kości – a przez to bardziej nam bliskim. A muzyka tak bliskiego człowieka staje się jeszcze bardziej fascynująca i jeszcze bardziej nas uwodzi.

„Uwodziciel. Rzecz o Karolu Szymanowskim”, Danuta Gwizdalanka, Polskie Wydawnictwo Muzyczne - tę książkę trzeba przeczytać! To lektura obowiązkowa.