Zwierzę zauważyła pasażerka pociągu w okolicy peronów tarnowskiego dworca PKP. Kózka beztrosko skubała trawę, jednak bez żadnej opieki:
Ze zgłoszenia wynikało, że była to owca, później się okazało, że była to jednak koza. Spacerowała po torach w rejonie trzeciego peronu. Do tej pory nie wiadomo, do kogo należy. Do rana została przetrzymana w pomieszczeniu dla psów - relacjonuje Jerzy Pysyk z tarnowskiej straży miejskiej.
Po nocy na dworcu koza trafiła pod skrzydła tarnowskiego magistratu, ponieważ los zagubionych zwierząt w miejskiej dżungli jest, jak się okazuje, ściśle określony w przepisach. Miasto musi zapewnić im schronienie, wikt i opierunek - koza trafiła do gospodarstwa pod Tarnowem i teraz jej pobyt w tym miejscu opłacany jest z miejskiej kasy.
Przepisy pochodzą z dwóch aktów prawnych. Jeden dotyczy tego, że gmina ma obowiązek zająć się takim zwierzęciem i to jest niezależne od schroniska czy azylu, gdzie schronienie znajdują psy i koty. Tutaj mówimy o zwierzętach gospodarskich. Mamy tam taki taryfikator. Jest on uzależniony od wielkości zwierzęcia. To jest mała koza i to jest kwota 9 zł.
To stawka za dobę pobytu kozy - dodaje Stefan Piotrowski z tarnowskiego urzędu miasta. Od kilkunastu dni urzędnicy niestety bezskutecznie poszukują właściciela zagubionej kozy. Specjalne ogłoszenie w tej sprawie pojawiło się między innymi na stronach tarnowskiej azylu. Urząd świadomie nie dołączył do niego zdjęcia kozy ani nie zdradza zbyt wielu szczegółów jej wyglądu - Potencjalny właściciel będzie musiał opisać swoją zgubę:
Ona nie jest oznakowana, sprawa byłaby wtedy prostsza. Nie podajemy szczegółów co do umaszczenia itd.
Właściciel ma czas do końca sierpnia. Jeśli nie znajdzie się do tego czasu, zwierzę zostanie zaadoptowane przez zaprzyjaźnione z tarnowskim magistratem gospodarstwo domowe i tam rozpocznie nowe życie.
Temat zgubionej w Tarnowie kozy wydaje się błahy, jednaka porusza istotną kwestię porzucanych zwierząt. Fundacje zajmujące się takimi bezpańskimi zwierzakami biją na alarm. W ostatnich miesiącach to poważny problem. Dotyczy głownie psów i kotów.
W okresie pandemii byliśmy zamknięci,wiele osób adoptowało kota czy małego psa, żeby mieć towarzystwo. Kiedy pandemia się skończyła, kot czy pies stał się niepotrzebny albo uciążliwy, no i wyładował na ulicy albo w lasach pod Tarnowem.
- mówił Krzysztof Giemza z tarnowskiej Fundacji Zmieńmy Świat, do której tylko w ostatnich miesiącach trafiło ponad 50 porzuconych kotów. Zwierzaki czekają na adopcję w tarnowskim kocim azylu. A jeśli właściciel kozy przypomni sobie o swojej podopiecznej powinien zgłosić się do tarnowskiego magistratu do wydziału Infrastruktury Miejskiej.
To nie pierwsza nietypowa zguba w Tarnowie - przed laty strażnicy na terenie miasta znaleźli węża bez właściciela, zdarzyła się też porzucona świnka wietnamska. Właściciel kozy, jeśli się znajdzie, musi liczyć się z tym, że zostanie obciążony kosztami za pobyt kozy na garnuszku tarnowskiego magistratu.