"Nie może być tak, że miasto za niemałe pieniądze zleca fachowcom wykonanie projektu planu zagospodarowania, a radni, którzy w większości przypadków nie są specjalistami w tej kwestii, w momencie zatwierdzenia planu wywracają go do góry nogami. Na podobne zmiany jest odpowiedni czas" - przekonuje Marcin Mróz.
Sąd przyznał rację inwestorowi podkreślając, że podstawą do podjęcia takiej uchwały byłaby konieczność dokonania zmian np. z powodu sprzeczności z prawem. W uzasadnieniu swojego precedensowego wyroku sąd podkreśla, że: "Rada Miasta Tarnowa oceniając przedstawiony projekt planu nie może na tym etapie, przed koniecznym ponowieniem procedury planistycznej, w tym dokonania niezbędnych analiz, ocen i zasięgnięcia opinii, przesądzić jedno określone rozwiązanie planistyczne".
Jak dodaje rzecznik WSA Kraków sędzia Anna Szkodzińska, tak daleko idącymi wskazaniami radni weszli w kompetencje prezydenta miasta. Zdaniem sądu mogliby podjąć taką uchwałę, gdyby uwzględnili jakieś uwagi do planu, które nie zostały uwzględnione wcześniej przez prezydenta. Poza tym według sądu niektóre elementy narzucone przez radnych były też sprzeczne ze studium.
Zaskoczenia takim wyrokiem nie ukrywa radny klubu PiS, prawnik Piotr Sak. "Moim zdaniem sąd nie może oceniać tego, co rada miejska uznaje za konieczne. Oczywiście nie może to być całkowitym "widzimisię" rady miasta. Niemniej jednak nie można powiedzieć, że to, co czyniliśmy było całkowicie dowolne. To była nasza decyzja, ale byliśmy oczywiście związani przepisami. I w tym zakresie - moim zdaniem - mieliśmy pełną podstawę do tego, żeby tak a nie inaczej ukształtować plan zagospodarowania przestrzennego". Sak dodaje w rozmowie z Radiem Kraków, że jest to jedno z bardziej odważnych orzeczeń sądu.
Przypomnijmy: w czerwcu 2017 roku radni zdecydowali m.in. o wprowadzeniu do projektu planu ograniczenia możliwości budowy na co najmniej 8-arowych działkach, podczas gdy miasto zakładało, że będzie to możliwe nawet na 2,5-arowych. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie uchylił jednak uchwałę rady miasta. Na razie nie wiadomo, czy magistrat zaskarży ją teraz do Naczelnego Sądu Administracyjnego, chociaż zdaniem radnego Saka powinno się to zrobić, bo sprawa jest nietypowa.
Bez wątpienia wydłuży to przygotowanie do uchwalenia planu dla Piaskówki. Jesienią przygotowano drugą wersję projektu z uwzględnieniem uwag radnych, które teraz podważył sąd. Tymczasem właśnie skończył się okres 9-miesięcznego zawieszenia postępowania w sprawie wydania warunków zabudowy dla inwestora z Piaskówki.
Całą sprawą mocno zdenerwowani są mieszkańcy okolicy parku Piaskówka, którzy boją się, że po zabudowie to miejsce straci swój urok. "Kiedy kupowaliśmy działki, zapewniano nas, że domy będą budowane tylko do rowu melioracyjnego i że za nim będą tereny zielone, a zupełnie inaczej to teraz wygląda". Mieszkańcy twierdzą też, że zostali oszukani, bo 20 grudnia, podczas spotkania konsultacyjnego planu, zapewniano ich, że teren wokół rowu melioracyjnego będzie terenem zielonym i "nie będzie możliwości stawiania kolejnych mostków, przepustów i dróg". Jak się teraz okazało, dzień wcześniej, bo 19 grudnia inwestor dostał decyzję wodno-prawną na budowę przepustu, który w praktyce będzie dojazdem do jego działek.
Dyrektor wydziału Planowania Przestrzennego Małgorzata Abramowicz przekonuje, że podczas spotkania z mieszkańcami mówiono jedynie o tym, co się stanie, jeśli plan zagospodarowania zostanie przyjęty. Małgorzata Abramowicz zaznacza, że rów melioracyjny nie jest granicą terenów budowlanych i parku. Jak podkreśla, nie widziała decyzji Wydziału Ochrony Środowiska w sprawie przepustu, bo nie ma praktyki w wymianie tego typu informacji między wydziałami. "Budowa przepustu nie ma żadnego związku z planem zagospodarowania przestrzennego. Nie jest uwarunkowana planem, każdy może na swojej działce go wybudować, jeśli uzyska zezwolenie" - dodaje dyrektor Marek Kaczanowski.