Mężczyznę przez dłuższy czas bolała głowa i miał wysoką gorączkę. Lekarze z izby przyjęć szpitala Szczeklika nie widzieli jednak w tym nic dziwnego. Ich zdaniem mężczyzna nie wymagał hospitalizacji. Dlatego rodzina poszła z 55-latkiem do świątecznej opieki w tym samym szpitalu. Wrócili ze skierowaniem na izbę przyjęć. To miało zdenerwować lekarza, który - jak relacjonuje rodzina - dopiero wtedy wykonał podstawowe badania i przepisał antybiotyk.
Mężczyzna czuł się jednak coraz gorzej. Miał porażenie połowy ciała. Jak relacjonują bliscy 55-latka, pogotowie odmówiło jednak przyjazdu do gorączki, którą wymieniali jako jeden z objawów. Dlatego ponownie sami zawieźli mężczyznę do szpitala Szczeklika w Tarnowie, gdzie został w końcu przyjęty na oddział wewnętrzny. Po trzech dniach zmarł na tętniaka. Zdaniem rodziny nie otrzymał właściwej pomocy i został pozostawiony sam sobie.
Jednak dyrektor szpitala Szczeklika Marcin Kuta podkreśla, że o właściwości postępowania lekarskiego będą decydować biegli, którzy zostaną powołani przez prokuraturę. "Wypowiedzi innych osób nie mogą być obiektywne. Tym bardziej, że wrażenia rodziny na pewno są oparte na dramatycznych i subiektywnych odczuciach. Czekam na ustalenia prokuratury" - mówi.
Zdaniem Marcin Kuty istota sprawy tkwiła w tym, że pogotowie odmówiło przyjazdu do pacjenta z objawami neurologicznymi, a następnie rodzina przywiozła go do szpitala, w którym nie ma takiego oddziału. "Tak sobie wybrała i miała do tego prawo, ale mimo wszystko chyba lepiej byłoby, żeby decyzje gdzie pacjent ma trafić podejmował lekarz" - dodaje.
Dyrektor podkreśla, że próbowano przenieść pacjenta na oddział neurologii szpitala św. Łukasza, ale to się nie udało, dlatego przyjęto go na oddział wewnętrzny w Szczekliku.
Tymczasem rodzina odnosząc się do słów dyrektora przypomina, że podczas trzykrotnych wizyt w izbie przyjęć szpitala Szczelika lekarz ani razu nie zasugerował wizyty w poradni neurologicznej. Poza tym to właśnie do tego szpitala mężczyzna dostał kilka dni wcześniej skierowanie od lekarza ze świątecznej opieki.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnowie Mieczysław Sieniecki wyjaśnia, że śledztwo będzie zmierzało do ustalenia, czy działania medyczne były prawidłowe, a jeżeli nie to czy działania te - bądź zaniechania - pozostały w związku przyczynowym ze zgonem mężczyzny. Sienicki zaznacza, że w chwili obecnej nikomu nie postawiono zarzutów i jak podkreśla, "na dzień dzisiejszy nie można przesądzać, że jakiekolwiek zarzuty zostaną postawione".
(Bartłomiej Maziarz/ko)