Pzedstawiciel stowarzyszenia Tarnowianie, przyznaje też jego zamysłem nie jest kontynuacja prezydentury Ścigały: "Ryszard Ścigała jest Ryszardem Ścigałą, a Mazur jest Mazurem. Będę dążył do rozwoju miasta, na tym zależy mi najbardziej. Mieszkańcy Tarnowa, stawiając na Mazura, postawią na dobrego konia, jak się mówi w wyścigach. I wygrają na tym" - mówił radny Mazur na antenie Radia Kraków.
Zapis rozmowy Agnieszki Wrońskiej z Tadeuszem Mazurem
Agnieszka Wrońska: Chce pan w Tarnowie kontynuować politykę i sposób rządów Ryszarda Ścigały czy ma pan nowy sposób na miasto?
Tadeusz Mazur: Ryszard Ścigała jest Ryszardem Ścigałą, a Mazur jest Mazurem. Będę dążył do rozwoju miasta, na tym zależy mi najbardziej. Żeby Tarnów był w końcu Tarnowem. Zależy mi na tym, że były tu miejsca pracy z godziwą pensją, a nie z żebraczymi wynagrodzeniami. Słyszę od niektórych ludzi, że w niektórych firmach płacą im 5 złotych za godzinę...
Ale jak pan chce zmienić to, żeby tarnowianie zarabiali więcej?
Dążymy do tego, żeby Tarnów był stolicą subregionu. Współpraca z ościennym gminami. Tworzenie warunków do tworzenia miejsc pracy. Myślę, że pogranicze Tarnowa i tych gmin, np. Lisia Góra, która posiada tereny rozwojowe może spowodować, że przy wspólnym wysiłku finansowym na podstawie umów można tworzyć miejsca pracy.
Będzie pan rozmawiał z gminami, żeby przyłączyły się do Tarnowa, poszerzyły jego granice, czy żeby tylko współpracowały?
8 lat temu w programie wyborczym mieliśmy coś takiego jak poszerzenie granic miasta Tarnowa. Okazało się, że opór mieszkańców sąsiednich miejscowości powoduje, że nie można tego zrobić, ale można stworzyć porozumienia międzygminne. Na podstawie porozumień tworzyć warunki dla miejsc pracy. Na przykład tereny rolne przeznaczyć pod strefę aktywności gospodarczej.
Czyli tereny z gmin połączyć w strefę aktywności gospodarczej wspólną dla Tarnowa i regionu. A to nie skończy się tym, że mieszkańcy będą wyjeżdżać na wieś? Będą mieszkać na tym tarnowskim obwarzanku, bo stamtąd jest bliżej do zakładu pracy.
Przechodzimy na styl życia amerykański. Człowiek jest coraz mniej przywiązany do miejsca urodzenia. Wielu mieszkańców ucieka poza granice Tarnowa, ale nie dlatego że tam jest praca, ale dlatego że ci, którzy mają pieniądze, mogą sobie kupić tam działkę i budują domy. Jakby nie mieli tych pieniędzy lub nie chcieli większej przestrzeni życiowej, to zostaliby w granicach Tarnowa.
Z perspektywy prezydenta Tarnowa to nie najlepsze rozwiązanie, bo traci podatników.
Podatnicy na podstawie ulg mogą płacić podatki w Tarnowie. Coś takiego funkcjonuje.
Czyli jako prezydent zachęcałby mieszkańców do tego. "Mieszkajcie poza Tarnowem, ale płaćcie podatki w mieście"?
Oczywiście. Korzystacie z naszych kin, dróg, szkół. My mamy centrum, a wy z tego korzystacie. Musi być jakieś porozumienie, aby nie było to wszystko na barkach mieszkańców Tarnowa.
Pana hasło wyborcze to "prezydent zwykłych tarnowian". Co ma pan do zaoferowania zwykłym tarnowianom? Jak pan chce zmienić miasto?
Mówimy o pracy, pomocy społecznej, o przyjazności urzędów w stosunku do mieszkańców. Najważniejszy jest obywatel, a urzędnik jest po to, by służyć mieszkańcowi.
Jak pan chciałby to zweryfikować?
Będę nad tym czuwał. Będę przeprowadzał audyt w urzędzie każdego stanowiska i każdej czynności. Jestem za tym, żeby przesunąć niektóre decyzyjności z jednego działu do drugiego. Skumulować niektóre czynności, aby odbywały się w jednym dziale. A z kolei tam, gdzie jest dużo zadań - w dziale remontowym i inwestycyjnym – przesunąć tych ludzi. Ci ludzie nie mogą sobie dać rady. Jest ich za mało.
Czy w urzędzie miasta zatrudni pan Dorotę Skrzyniarz i Ryszarda Ścigałę w charakterze wiceprezydentów?
Ryszard Ścigała, gdyby mógł prawnie po wygraniu wyborów objąć stanowisko prezydenta, to podejrzewam, że wystartowałby. Patrząc na to, że pan prokurator jednak podjął decyzję, aby zawiesić Ścigałę w obowiązkach prezydenta ze względu na to, że "tam można coś zrobić", to tak samo mogłoby się stać ze stanowiskiem wiceprezydenta.
Ale gdyby prawnie była jednak taka możliwość, to brałby go pan pod uwagę?
Każda osoba, która jest merytorycznie przygotowana do tego, aby pełnić funkcję wiceprezydenta, jest brana pod uwagę. Chcę postawić na fachowców.
Dorota Skrzyniarz też mogłaby liczyć na miejsce w Urzędzie Miasta?
Dorota Skrzyniarz, według moich informacji, nie ma chęci bycia radną czy wiceprezydentem.
A jaka byłaby pana pierwsza decyzja po objęciu fotela prezydenta?
Na pewno zwolniłbym dotychczasowych zastępców prezydenta. Rozpocząłbym rozmowy ze wszystkimi ugrupowaniami, które chcą nie politycznie a gospodarczo pracować dla Tarnowa. Pierwsze decyzje to byłby wybór wiceprezydentów, może na podstawie konkursu. Zacząłbym też przeglądać to, co jest zaplanowane: czy rzeczywiście jest potrzebne, jakie są tego koszty. Trzeba zacząć od porządkowania Urzędu Miasta.
Problemem każdego miasta jest budżet, który zazwyczaj jest za mały, by obdzielić wszystkich mieszkańców i ich potrzeby. Ma pan pomysł jak podejść rozsądnie do tych pieniędzy?
Jak przyglądam się inwestycjom to okazuje się, że w wielu rzeczach przepłacamy. Oszczędność jest tam, gdzie czasem płaci się drożej. Wczoraj jechałem ulicą Lwowską. Koleiny głębokości około 5 cm. Niedawno temu droga była robiona. Ja wiem, że panu Ryszardowi Ścigale postawiono zarzut o drogi betonowe. Ja bym poszedł w kierunku dróg betonowych. Nie dlatego że w Tarnowie jest firma, która wykonuje takie drogi. Nie. Patrzmy na trwałość. Na ulicę Westerplatte, gdzie otrzymano 10-letnią gwarancję. Tu jest oszczędność. Mimo że zapłacimy 20% więcej za drogę betonową, to w ciągu 10 lat nie musimy tej drogi tykać.
Na którym miejscu widzi się pan po pierwszej turze wyborów?
Chciałbym wygrać te wybory. Chciałbym, jeśli nie w pierwszym, to w drugim podejściu znaleźć się w dwójce, która będzie walczyła o fotel prezydenta. Mieszkańcy Tarnowa, stawiając na Mazura, postawią na dobrego konia, jak się mówi w wyścigach. I wygrają na tym.