Mieszkańcy, chcąc pomóc panu Mieczysławowi, w sieci namawiają się wzajemnie do zakupów i szturmują w sobotę jego zakład przy ulicy Dojazd.
- Dużo osób odpowiedziało na apel. To budujące. Tak powinno być. To dobrze, że ludzie mają serce i wspierają. Chciałem wesprzeć lokalnego przedsiębiorcę. Coś innego, niekoniecznie z marketu na grobach - mówią tarnowianie. "Cieszymy się, cały czas ktoś przyjeżdża. Każdy chce pomóc" - dodaje właściciel spalonej hurtowni pan Mieczysław Kowalczyk.
Pożar jego hurtowni wybuchł 27 sierpnia, był to jeden z największych pożarów ostatnich lat w Tarnowie. Z ogniem walczyło ponad 200 strażaków. Akcja dogaszania trwała kilka godzin.
Do tej pory nie wiadomo, co było jego przyczyną. Zakład nie był ubezpieczony. Jak przyznaje właściciel, składka na ubezpieczenie przerastała jego możliwości finansowe.