Spora część z przekazanych przez samozawańczego szeryfa drogowego nagrań dotyczy wyprzedzania na podwójnej ciągłej. I to wywołuje najwięcej emocji wśród komentujących tę sprawę w internecie - podkreśla przyłapany na innym wykroczeniu kierowca z Tarnowa. "Z tego, co nieoficjalnie dowiedziałem się od policjantów, w wielu sytuacjach ów szeryf prowokuje kierowców do popełnienia wykroczenia, np. celową wolną jazdą. Na prostym odcinku jedzie z prędkością mniejszą niż dozwolona, i gdy jest kawałek prostej, ktoś przyspiesza, wyprzedza i wtedy najeżdża na podwójną. I o tym jest nagranie" - mówi tarnowianin.

Mężczyzna, który masowo nagrywa wykroczenia, przekonywał reportera Radia Kraków, że "niczego nie wymusza", a tłumaczenie osób, które łamią przepisy, są absurdalne. Nie zgodził się na wyemitowanie nagrania na naszej antenie, ale zależało mu na tym, żeby przekazać swoje stanowisko. Podkreślał, że kierowcy zawsze muszą być przygotowani na to, że jadący przed nimi samochód np. zwolni z jakiegoś powodu. Wystarczy, że kierowca źle się poczuje lub ktoś nagle wyjdzie mu na drogę. Także rzecznik tarnowskiej policji Paweł Klimek przyznaje, że nie ma dowodów na to, żeby mężczyzna prowokował do łamania przepisów. "Nie mamy świadków, którzy by o tym mówili oprócz zeznań nagranych osób. Taka osoba zawsze będzie mówiła, że została zmuszona do popełnienia wykroczenia. Jeśli dostaniemy inne nagranie, konfrontujące dotychczasowe, to do tego się odniesiemy" - deklaruje policjant.

Samozwańczy szeryf drogowy przekonuje również, że nawet gdyby chciał, to nie ma możliwości sprowokowania do przejazdu na czerwonym świetle, niezatrzymania się przed znakiem stop, rozmowy przez telefon komórkowy czy nieprawidłowego parkowania. A takie przypadki także nagrywa i jak podkreśla - nie wybiera konkretnych nagrań do wysłania, tylko konsekwentnie przekazuje wszystkie policji. Ta co jakiś czas dostaje serie kilkudziesięciu nowych nagrań. "Na pewno dostarcza nam więcej pracy, ale nie możemy go jakoś piętnować. Ta osoba nam pomaga i chwała jej za to" - mówi Klimek.

Mężczyzna przekonuje, że działa dla poprawy bezpieczeństwa. Dodaje, że sam widzi pozytywne efekty swej działalności. Jak mówił reporterowi Radia Kraków: "Zauważyłem, że po zgłoszeniu kilku czy klilkunastu takich wykroczeń z danego miejsca - sytuacja ulega wyraźnej poprawie - kierowcy zaczynają przestrzegać przepisów. Ponadto policja dzięki takim zgłoszeniom „widzi” miejsca, w których dochodzi do częstszych niż zwykle naruszeń przepisów - i częściej są tam kierowane patrole - co również dyscyplinuje kierowców i wpływa pozytywnie na bezpieczeństwo" - wyjaśniał mi mężczyzna. Jednak mimo wszystko jego działania budzą kontrowersje - przyznaje jeden z przyłapanych kierowców. "Takie działania mają jakiś walor edukacyjny, ale ich ilość i skala są lekkim odchyleniem od normy" - ocenia tarnowianin.

Samozwańczy szeryf drogowy parokrotnie powtarzał, że na nikogo nie poluje. Jak wyjaśnia, ze względu na pracę dużo się przemieszcza i to wtedy - jak przekonuje - przy okazji nagrywa wykroczenia. "Nie mam czasu na to, żeby "polować". Gdybym specjalnie jeździł, to bym z policji nie wychodził. Poza tym, żebym miał choć złotówkę z tego albo jakiś szacunek innych. Nie dość, że człowiek robi dobrze dla wszystkich, to jeszcze spotyka się z falą nienawiści w internecie". Z jego słów wynika jednak, że czerpie ze swojej działalności satysfakcję. Często zmienia samochody, ale zastrzega, że jest to związane z jego pracą. Z jednej strony podkreśla, że nie robi tego ze względu na to, żeby się ukrywać i nie zostać rozpoznany. Z drugiej przyznaje, że daje mu to przewagę w walce z piratami drogowymi, bo muszą zawsze się pilnować i jechać zgodnie z przepisami. Nagrania wysyła po takim czasie od zarejestrowania, że policja musi przekazywać sprawę do sądu, który ma możliwość stosowania wyższych kar grzywny. "Jedno jest pewne: ktoś kto dostanie mandat, już na pewno kolejny raz nie popełni takiego wykroczenia w tym miejscu. Mało tego, na pewno opowie o „nieszczęściu jakie go spotkało” (mandat) - swoim kolegom, sąsiadom czy rodzinie - i liczba kierowców jadących przepisowo wyraźnie wzrośnie" - mówi.

"Szeryf samozwaniec" wielokrotnie podkreślał, że jego działalność przynosi skutek i poprawia bezpieczeństwo. Tego tłumaczenia nie uznają przyłapani na wykroczeniu kierowcy. Konsekwentnie przekonują w internecie, że to zadanie policji.

 

 

 

(Bartek Maziarz/ew)