Zmarły 46-latek był w przeszłości karany za znęcanie się nad rodziną, w tym też nad swoim synem Filipem. 20-latek po powrocie z pracy w Anglii nie mógł się odnaleźć. Podczas rozmowy przez Internet z matką i siostrą, które były za granicą, wróciły do niego wspomnienia zachowania ojca. Filip usłyszał też od najbliższych, że ojciec chciał ich spalić i im groził.
"W niniejszej sprawie mamy bez wątpienia do czynienia z tragedią rodziny. Nikt nie kwestionuje, że oskarżony od najmłodszych lat żył w rodzinie patologicznej. Przede wszystkim z racji zachowania ojca" - przyznał sędzia Rafał Wagnerowski.
Jednocześnie sąd okręgowy nie dał wiary oskarżonemu, że zabił ojca podczas sprzeczki i że również był przez niego wtedy atakowany. Jak podkreślał sędzia Wagnerowski, Filip podczas pierwszych rozmów na policji, gdzie sam się zresztą zgłosił, nie wspomniał o takich okolicznościach. Oskarżony nie miał też rzekomych obrażeń.
"Zdaniem sądu było tak, że oskarżony przyszedł do ojca, tak jak wcześniej zaplanował, żeby go zabić. Nie ma też mowy o silnym wzburzeniu jak sugerowała obrona. Oskarżony miał dość dużo czasu, by ochłonąć po informacji, którą mu przekazała mu matka i siostra. Co więcej wiedział, że obie kobiety są bezpieczne, gdyż przebywają w Anglii. Tak więc nie ma mowy o silnym wzburzeniu i usprawiedliwionymi okolicznościami. Oskarżony chciał zabić ojca i tego dokonał, uderzając 7 razy łopatą w głowę, a następnie go podpalił".
Jak dodaje sędzia Wagnerowski, z opinii biegłego wynika, że 46-latek w czasie podpalania, wprawdzie był nieprzytomny, ale jednak żył. 20-latek został skazany za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem.
Sąd zastosował jednak nadzwyczajne złagodzenie kary, o co wnioskowała nawet prokuratura. Sędzia Wagnerowski podkreślił, że zdarza się to niezwykle rzadko. "Jest wina, powinna być odpowiednia kara. Oskarżony jest osobą młodą. Miał wcześniej incydenty z wymiarem sprawiedliwości, był dwukrotnie karany na kary krótkoterminowe z warunkowym zawieszeniem. Jak wynika z relacji innych, jest osobą uczynną, grzeczną i dla wszystkich było zaskoczeniem to, co zrobił".
Prokurator żądał dla Filipa 10 lat pozbawienia wolności. Sąd uznał, że karą adekwatną będzie 9 lat więzienia. Przed ogłoszeniem wyroku oskarżony chciał przeczytać oświadczenie, które wcześniej przygotował. Ale sąd się na to nie zgadzał wyjaśniając, że przewód sądowy został już zamknięty.
Wyrok jest nieprawomocny. Jeśliby się uprawomocnił, 21-latkowi na poczet kary zostanie zaliczony ponad rok spędzony w areszcie. Obrońca Filipa, Hubert Zamirowski podkreślił, że zastanawia się czy nie odwołać się co do przyjętej kwalifikacji. "Zdaniem obrony nie zachodzą przesłanki do tego, żeby uznać, że czyn zabroniony miał charakter ze szczególnym okrucieństwem".
(Bartek Maziarz/ew)
Obserwuj autora na Twitterze: