Znalezione w domu Ścigały 2200 złotych w banderoli to, zgodnie z sugestią prokuratury, część łapówki, którą miał otrzymać były prezydent Tarnowa. Córka Ryszarda Ścigały zaprzeczyła i zrelacjonowała telefoniczną rozmowę z matką, która była w domu podczas przeszukania. 

"Znalezione pieniądze należały do mnie, były od mojego pracodawcy. Powiedziałam mamie, że powinno tam być ok. 2000 zł. Policjant początkowo twierdził, że jest tam 1500 zł. Potem jednak mama ponownie zadzwoniła i okazało się, że pieniądze zostały jeszcze raz przeliczone i jest tam 2200 zł" - wyjaśniała córka Ścigały. 

Przed brzeskim sądem zeznawała też pracownica banku z Krakowa, która twierdzi, że banderola znaleziona w domu Ścigały musiała pochodzić z jej banku. To stąd bierze się podejrzenie o łapówce. Obrona prezydenta przekonuje, że w takich samych banderolach przychodzą pieniądze do tarnowskich banków, gdzie miała być wypłacana zaległa wypłata córki byłego prezydenta. Pracownica banku stwierdziła jednak przed sądem, że to niemożliwe. 

"Pieniądze były przeznaczone dla oddziału korporacyjnego BRE Banku w Krakowie. Nie mogły trafić do Multibanku. Żeby być pewną, wykonałam nawet telefon do pracownika Konsalnetu, który potwierdził moją tezę" - utrzymywała podczas procesu pracownica banku. Krakowski bank, o którym mowa, to placówka znajdująca się przy ulicy Augustiańskiej. To tam konto ma właściciel firmy budowlanej, przez którą Strabag miał wyprowadzać łapówkę dla Ścigały.

 Adwokaci Ryszarda Ścigały podtrzymują wciąż swoją linię obrony. "Jestem przekonany, że pracownica banku nie ma żadnej rzeczywistej wiedzy. Jej wiedza opiera się na rozmowach z pracownikami Konsalnetu. Natomiast na moje pytanie, czy widziała kiedykolwiek pieczątkę na banderoli z napisem Multibank, odpowiedziała, że nie widziała. Ta pani nie ma też żadnej wiedzy o organizacji BRE Banku, jaka istniała do 2013 roku" - powiedział w rozmowie z Radiem Kraków adwokat byłego prezydenta Tarnowa. 

Obrońca Ścigały dodał w rozmowie z naszym reporterem, że zeznania pracownicy banku zostaną z pewnością obalone: "Wykażemy, że pieniądze zostały wypłacone w Multibanku w Tarnowie. Wykażemy to zeznaniami świadków i odpowiednimi dokumentami także z BRE Banku". 

Obrona prezydenta podpiera się m.in. opinią dyrektorki tarnowskiego oddziału mBanku (kiedyś Multibanku), którą jest była radna PO oraz SLD Małgorzata Mękal. Mecenas Filar przekonuje w rozmowie z Radiem Kraków, że znajomość radnej z Ryszardem Ścigałą nie miała wpływu na jej opinię. "Wydała dokument i gdyby napisała nieprawdę, będzie ponosić odpowiedzialność karną. Nie wierzę, żeby się na coś takiego zdecydowała".

Osobną kwestią jest data na banderoli znalezionej w domu byłego prezydenta. To 19 listopada 2010 roku, a wybory były 21. Pracownicy firmy Strabag zeznawali, że pieniądze, które przekazywali prezesowi żużlowej spółki akcyjnej Bogdanowi G., miały pochodzić na kampanię wyborczą Ryszarda Śigały. Pracownica banku z Krakowa zeznała, że przy banderoli oznaczonej datą 19 listopada pieniądze fizycznie mogły być wypłacone po kilku dniach. 

Żona Ryszarda Ścigały, na pytanie o relacje jej męża z Bogdanem G. odpowiedziała, że były prezes żużlowej spółki akcyjnej bardzo rzadko bywał w ich domu: 2-3 razy na przestrzeni kilkunastu lat. Wspólne wakacje jej zdaniem wynikały z bliskich relacji Państwa G. z innym małżeństwem, z którym wypoczywała także rodzina Ścigały. Podkreśliła też, że z Bogdanem G. oraz jego żoną, ostatni raz widziała się razem z mężem podczas zabawy sylwestrowej w grudniu 2011. Nie przyjechali tam jednak razem i nie składali sobie nawet życzeń. Zdaniem żony Ścigały, Bogdan G. sprawił wtedy wrażenie obrażonego.

Podczas wcześniejszych rozpraw obrona byłego prezydenta przekonywała, że Bogdan G. mógł być rozżalony tym, że Ryszard Ścigała nie pomógł mu po stracie pracy w spółce żużlowej.

 

(Bartek Maziarz/ew)