Na szczęście lekarzom z Krakowa udało się wyciągnąć baterie bez konsekwencji dla zdrowia dziecka, ale w każdej chwili mogła się z niej wylać bardzo niebezpieczna substancja. Prokuratura na razie zawiesiła postępowanie w sprawie narażenia chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo dla jego życia i zdrowia.
- Opinia Uniwersytetu Śląskiego była według prokuratora niejasna i sprzeczna - wyjaśnia Radiu Kraków prokuratur Mieczysław Dzięgiel.
Śledczy czekają teraz na kolejną opinię biegłych, tym razem z Uniwersytetu Medycznego w Warszawie, co może potrwać nawet do sierpnia przyszłego roku.
(Bartek Maziarz/ew)