Mecz Wisły Kraków z Lechią Gdańsk od początku awizowany był jako jedno z ciekawiej zapowiadających się spotkań tej kolejki Lotto Ekstraklasy. Lider przyjechał bowiem na obiekt drużyny, która jest ostatnimi czasy gwarantem wielkich emocji i gradu bramek. Dość powiedzieć, że w poprzednich pięciu oficjalnych meczach z udziałem Wisły Kraków bramkarze musieli wyjmować piłkę z bramki aż 29 razy.
W zespole Białej Gwiazdy zabrakło w piątkowy wieczór przede wszystkim Richarda Guzmicsa oraz Zdenka Ondraszka. W stosunku do środowego meczu z Lechem Poznań zmieniła się połowa formacji obronnej. Parę stoperów z Alanem Urygą współtworzył już nie Piotr Żemło, ale Arkadiusz Głowacki, który wrócił do gry po kontuzji, jakiej doznał na rozgrzewce przed pucharowym meczem. Obecność kapitana miała skonsolidować formację obronną, którą opuścił również Adam Mójta. Do składu wrócił Maciej Sadlok, który zajął miejsce na lewej stronie defensywy.
Strzelanie zaczęło się szybko. Piąta minuta, wiślacy wykonywali rzut rożny - centra Popovicia, Głowacki wygrał w polu karnym rywalizację o pozycje, a po jego strzale Milinković-Savić nie był w stanie skutecznie interweniować. Jak przystało na kapitana - Głowacki dał swojej drużynie naprawdę znakomite wejście w mecz i impuls do dalszych ataków. Kolejne minuty przebiegały nieco spokojniej, a Lechia odpowiedziała dopiero po upływie 20 minut. W ciągu kilkudziesięciu sekund najpierw bliski był Wolski, po chwili w małym zamieszaniu piłkę wyłapał Załuska, a kibicom Białej Gwiazdy z serc spadł wtedy spory kamień. Wydawało się, że kolejne minuty będą dla Wisły ciężkie. I pewnie by były, gdyby nie...
26. minuta i szybki atak Mączyńskiego. Reprezentant Polski sam poprowadził piłkę, jego uderzenie zablokował Chrapek, ale zrobił to tak niefortunnie, że wyłożył futbolówkę Rafałowi Boguskiemu, który znalazł się na czystej pozycji. Boguski minął bramkarza i z wielkim spokojem skierował piłkę do pustej bramki. Trzeci ligowy mecz przy Reymonta - siódmy gol. Tak po 26 minutach meczu z Lechią prezentował się dorobek Rafała Boguskiego w ostatnich tygodniach. Dosłownie dwie minuty później Wisła wyszła z jeszcze jednym błyskawicznym kontratakiem, akcję strzałem kończył Małecki - szczęście dopisało jednak w tej sytuacji Milinkoviciovi-Saviciovi.
Wydarzenia z pierwszej połowy wskazywały na niespodziankę, za jaką można byłoby chyba uznać trzy punkty dla Wisły. Biała Gwiazda na boisku wyglądała jednak naprawdę dobrze, a w meczu z liderem mogła po 45 minutach równie dobrze prowadzić trzema czy czterema bramkami.
Druga połowa rozpoczęła się jednak od ofensywy gości. W 47. minucie piłka wpadła do bramki Załuski, ale sędzia nie uznał tego gola dopatrując się słusznie zagrania ręką Kuświka. Chwilę później starli się Załuska i Paixao. Zawodnicy Lechii sugerowali, ze sędzia powinien wskazać w tej sytuacji na wapno, ale bramkarzowi Białej Gwiazdy się upiekło. Najlepszą z możliwych okazji Lechia miała jednak w 63. minucie. Wtedy to bezmyślnie we własnym polu karnym nogą machnął Alan Uryga, zahaczając w ten sposób Kuświka i prokurując rzut karny. Piłkę ustawił Marco Paixao, chciał zmieścić futbolówkę pod samą poprzeczką, ale przestrzelił - po jego strzale piłka poszybowała ponad bramką.
Po przerwie długimi fragmentami Lechia utrzymywała się przy piłce, wymieniała podania i przybliżała się do pola karnego Wisły. Na tym się jednak kończyło. Stuprocentowych sytuacji, poza wspomnianym rzutem karnym, podopieczni Piotra Nowaka sobie nie stwarzali. Wiśle dopisywało nieco szczęście, ale i Lechia nie było wystarczająco konkretna. Biała Gwiazda miała swoje okazje po kontratakach, a jeden z nich zakończył się dla Wisły znakomicie. W 88. minucie oko w oko z bramkarzem stanął wprowadzony na boisku kilka chwil wcześniej Mateusz Zachara i płaskim strzałem przy dalszym słupku ustalił wynik na 3:0.
Dla Wisły było to drugie ligowe zwycięstwo z rzędu. Po rozbiciu 5:1 Arki Gdynia, wygrana z Lechią jest jednak jeszcze bardziej wartościowa - przy Reymonta poległ bowiem lider. Nastroje w wiślackiej części Krakowa są więc na chwilę obecną bardzo dobre, ale prawdziwą weryfikacją będzie następna kolejka - kolejka, która przyniesie derby z Cracovią.
Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 3:0 (2:0)
Głowacki 5', Boguski 26', Zachara 88'