Gdy zespół Puszczy stracił gola w 66. minucie po strzale Flavio Paixao wydawało się, że szansa na awans uciekła. Ale gospodarze nie poddali się. Gol Macieja Domańskiego z rzutu karnego 4 minuty przed końcem gry sprawił, że potrzebna była dogrywka. A później karne. W nich wyraźnie lepsi byli gracze Puszczy, którzy wygrali 4:2 i zdobyli awans do ćwierćfinału pucharowych rozgrywek.
Bohaterem meczu był bramkarz gospodarzy Andrzej Sobieszczyk, który obronił dwa rzuty karne wykonywane przez Lukasa Haraslina i Milosza Krasicia. Chwilę później Michał Czarny pokonał Damiana Podleśnego i awans stał się faktem.
Teoretycznie wydawało się, że piłkarze z Małopolski są skazani na pożarcie. Lechia Gdańsk w dotychczasowym dziewięciu meczach ekstraklasy przegrała tylko dwa razy i zajmuje drugie miejsce w tabeli z taką samą ilością punktów co pierwsza Jagiellonia. Puszcza w drugiej lidze czyli licząc w trzeciej klasie rozgrywkowej jest dopiero szósta, a do tego wszystkiego - podopieczni Tomasza Tułacza przegrali ostatni mecz ligowy na własnym stadionie.
- Teoretycznie na papierze nie mamy zbyt wielu szans. Niektórzy oceniają, ze nawet żadnych. Ale to tylko jeden mecz. Piłkarze stworzyli sobie nagrodę, mogą zagrać z faworytem rozgrywek. Czasami bywa tak, że ten zespół skazywany na porażkę stwarza sobie szansę, albo czasem okazuje się czarnym koniem. Chciałbym żebyśmy się zaprezentowali z jak najlepszej strony, a wynik pokaże gdzie jesteśmy. Czy jesteśmy bardzo daleko od Lechii Gdańsk, czy może nie aż tak. - mówił przed meczem trener Puszczy Niepołomice Tomasz Tułacz. Mecz pokazał, że wcale nie ma przepaści
Następnym rywalem niepołomiczan będzie albo Pogoń Szczecin albo lider ekstraklasy Jagiellonia Białystok. Ćwierćfinałowy dwumecz jeszcze jesienią.
MS/KN/TK/RK