W perspektywie tego sezonu bardziej boi się pan meczów w Tarnowie czy spotkań wyjazdowych? Tory nie są tu zawodnikom Unii znane tak dobrze, jak te Ekstraligowe.
Patrząc pod tym kątem, mamy i młodych, i doświadczonych zawodników. Dla doświadczonego to, że gdzieś jeszcze nie jechał, nie powinno stanowić problemu. Przed meczem jest próba toru, zawodnik wie, czego może się spodziewać po poradach kolegów. Chłopaki ze sobą rozmawiają, każdy robi jakiś mały wywiad przed wjazdem na dany tor. To są zawodowcy i wiedzą, o co w tym chodzi, nie ścigają się pierwszy rok. Jesteśmy pewni siebie. Nie na zasadzie samozachwytu, ale w żużlowym sporcie trzeba być pewnym siebie. Jesli tego zabraknie to ciężko o coś walczyć. Chcemy od samego początku mocno walczyć o swój cel.
Kibiców rozgrzewają zawsze pojedynki derbowe - w tym sezonie czekają Unię mecze z Wandą Kraków. Dla wielu fanów to coś nowego.
Dla wielu kibiców tak, dla mnie nie. Ja przeżyłem już derby z Krakowem. To na pewno wzbudza dodatkowy dreszczyk emocji. To też napędza koniunkturę. Derby to zawsze większa liczba kibiców na trybunach.
Trudno było zbudować ducha drużyny po spadku w zeszłym roku? Zimą głowy były spuszczone?
Wymieniliśmy sporą część składu. Tak naprawdę zostali tylko Kenneth Bjerre i Mikkel Michelsen, nie liczę juniorów. Reszta to nowi zawodnicy. Już podczas rozwów wiedzieli, jaki mają cel i ciężko komuś, kto dopiero przyszedł do klubu, przeżywać jego spadek. On jest w nowym klubie, z nowym celem. Jeśli chodzi o nas w klubie, wiadomo, że nie było wesoło. Dużo było na ten temat rozmów, sporo przemyśleń. Stąd takie rozwiązania, jakie podjęliśmy.
Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy z trenerem żużlowców Unii Tarnów, Pawłem Baranem.