Praktycznie od samego początku stroną przeważającą na parkiecie były przyjezdne. Z perspektywy tabeli był to obrót spraw dość niespodziewany. Sezon zasadniczy Pszczółka zakończyła dopiero na siódmej pozycji. Goście utrzymywali przewagę około 10 oczek, a starania Ben Abdelkader czy Simmons niewiele przynosiły. Do przerwy Pszczółka prowadziła aż dwunastoma punktami. Było 41:29 dla przyjezednych.
Trzecia kwarta dała kibicom Wisły nadzieję. W tej części meczu wiślaczki były lepsze i zwyciężyły 18:9, niwelując stratę do rywalek do trzech oczek. Losy tego meczu ważyły się więc do końca. Emocji w hali przy Reymonta nie brakowało, ale ostatecznie górą z tego pojedynku wyszła drużyna Pszczółki. Goście wygrali ostatnią kwartę 16:14, a w całym meczu zwyciężyli 66:61.
To niespodziewane rozpoczęcie ćwierćfinałowych bojów pomiędzy Wisłą a Pszczółką. Szansa na rehabilitację dla wiślaczek przyjdzie już w niedzielę. Od godziny 18 drugi ćwierćfinałowy mecz z ekipą Pszczółki AZS UMCS Lublin.
AD