Podobnie jak w Oberstdorfie, tak i w Garmisch-Partenkirchen Stoch stanął na drugim stopniu podium. Drugie zawody Turnieju wygrał Norweg Daniel Andre Tande, jednak to Polak w klasyfikacji generalnej z 591,2 pkt zajmuje na półmetku pierwsze miejsce, wyprzedzając Austriaka Stefana Krafta o 0,8 pkt. Tande jest trzeci z 584,8.

"W tej chwili różnice punktowe są niewielkie, ale w duchu liczę, że to Kamil wygra cały cykl. Wielu stawia na Norwega, ale moim zdaniem Tande tylko trochę w tych zawodach namiesza, a Stoch, który odzyskał ten swój pazur mistrza olimpijskiego i świata, powinien sięgnąć po zwycięstwo" - ocenił Fortuna.

Zdaniem złotego medalisty ZIO z 1972 roku nie tylko zawodnik z Zębu ma bardzo duże szanse na końcowe podium imprezy. "Piotrek Żyła i Maciek Kot spokojnie mogą na nim stanąć, ponieważ obydwaj jak do tej pory mają najlepszy sezon w karierze. Forma jest, więc jeżeli tylko w drugim skoku zachowają chłodną głowę, to są w stanie pokonać każdego" - zauważył.

Historycznym wydarzeniem jest znalezienie się pięciu polskich skoczków w pierwszej dwudziestce nie tylko konkursu w Ga-Pa, ale i w klasyfikacji generalnej turnieju. Żyła jest piąty (570 pkt), Kot ósmy (548,5), Dawid Kubacki dziewiętnasty (524) a Stefan Hula dwudziesty (521,7).

"To fantastyczna sytuacja nie tylko w tych zawodach, ponieważ mamy doskonałą drużynę! Nie z jednym czy dwoma, ale trzema bardzo silnymi ogniwami. Świetnie też spisują się Stefan i Dawid, więc jest z kogo wybrać czwartego" - cieszył się Fortuna.

Zapytany jak ocenia występy Klemensa Murańki i Jana Ziobro, mistrz olimpijski z Sapporo powiedział, że trochę się martwi ich dotychczasowymi startami w TCS.

"Ale tylko trochę. Nawet jeżeli tutaj nie było najlepiej, to obaj mają potencjał, doświadczenie i doskonały sztab szkoleniowy. Myślę, że kilka naprawdę spokojnych treningów na dobrych, nowoczesnych obiektach i wrócą do dobrego skakania. Byle uwierzyli w siebie i swoje możliwości" - zaznaczył Fortuna.

Turniej przenosi się teraz do Austrii. W środę zawody odbędą się w Innsbrucku, a dwa dni później - finał w Bischofshofen.

PAP/KN