Garbarnia na czele stawki
Wzmocniona kilkoma transferami z wyższych lig Garbarnia rozpoczęła od zwycięstwa wiosenną misję, której zwieńczeniem ma być awans do II ligi. Podopieczni Mirosława Hajdy podejmowali na własnym terenie ekipę beniaminka, Sparty Kazimierza Wielka, jednak - mimo odległości w tabeli - mecz nie był dla gospodarzy łatwy. „Brązowi” przez długi czas nie mogli się wstrzelić i, choć dominowali na boisku, nie byli w stanie przełożyć tego na korzystny rezultat. Swoje okazje mieli między innymi Piotr Ferens, Marcin Siedlarz czy Norbert Piszczek, jednak żadnemu z nich nie udało się otworzyć wyniku tego spotkania. Goście z województwa świętokrzyskiego odpowiadali zdecydowanie rzadziej i w każdym przypadku ich ataki kończyły się na dobrze spisującym się Marcinie Cabaju. Były bramkarz Cracovii dwukrotnie musiał interweniować nawet poza obrębem własnego pola karnego, czym wzbudził sporo kontrowersji wśród zawodników Sparty.
Czas mijał, a Garbarnia nie była w stanie skierować piłki do bramki Michała Ilińskiego. Kolejne próby paliły na panewce, a dopiero akcja z 81. minuty sprawiła, że na stadionie przy ulicy Rydlówka zapanowała wielka radość. Akcja, co warto podkreślić, dwójki debiutantów, którzy rundę jesienną spędzili w wyższych ligach. Dośrodkowywał grający jesienią w drugoligowej Legionovii Legionowo Michał Kitliński, w polu karnym do piłki wyskoczył były zawodnik Sandecji, Łukasz Nowak i głową skierował wreszcie piłkę do bramki. Garbarnia prowadzenie mogła podwyższyć jeszcze kilka chwil później, ale po strzale Tomasza Ogara piłka odbiła się od poprzeczki i wróciła w pole. Drużyna Mirosława Hajdy rozpoczęła więc rundę od z trudem wywalczonych trzech punktów, a, dzięki remisowi dwójki bezpośrednich rywali w walce o pierwsze miejsce - KSZO i Soły Oświęcim - po raz pierwszy w tym sezonie „Brązowi” samodzielnie zasiedli na fotelu lidera
Nieskuteczny Hutnik przegrywa na Suchych Stawach
W gorszych nastrojach po pierwszej wiosennej kolejce znaleźli się za to sympatycy Hutnika Nowa Huta. Drużyna Mateusza Stańca zaprezentowała w sobotę na Suchych Stawach swoisty festiwal zmarnowanych okazji, co kosztowało ich utratę trzech punktów w starciu z Podhalem Nowy Targ. O ile pierwsza połowa była wyrównana - swoje szanse mieli zarówno jedni, jak i drudzy - o tyle po zmianie stron na boisku wyraźnie przeważali już gospodarze. Hutnicy tworzyli sobie z dużą częstotliwością kolejne okazje bramkowe i tylko świetna postawa nowego bramkarza Podhala, Waldemara Sotnickiego sprawiała, że goście nie przegrywali jeszcze różnicą kilku bramek.
Nieskuteczność Jerzego Kołakowskiego i Tomasza Dudka, pech Michała Nawrota i Mateusza Kotwicy, którzy obili słupki i poprzeczkę bramki Podhala - to wszystko złożyło się na zerowy dorobek strzelecki po stronie gospodarzy. Kiedy wydawało się już, że mecz zakończy się bezbramkowym podziałem punktów, goście wyprowadzili jeden, ale jakże zabójczy atak. Prawą stroną boiska ruszył Bartłomiej Pająk, minął Jakuba Ochmana i wyłożył piłkę Jarosławowi Potońcowi. 19-letni napastnik, który w rundzie jesiennej bronił barw drugiej drużyny Górnika Zabrze, posłał piłkę do siatki i zagwarantował gościom z Nowego Targu komplet punktów przywieziony z Suchych Stawów. Hutnicy szansę na rehabilitację w oczach swoich kibiców będą mieli bardzo szybko. Na inaugurację wiosny czekają ich bowiem trzy z rzędu spotkania w roli gospodarzy, a już w najbliższą sobotę podopieczni Mateusza Stańca podejmą u siebie Poprad Muszyna.
Odmienne nastroje rezerw Wisły i Cracovii
Dużo więcej bramek padło za to w meczach krakowskich rezerw - drugiej drużyny Wisły i Cracovii. Również w tych przypadkach efekt był jednak różny. Cracovia przywiozła trzy punkty z Połańca wbijając rywalom pięć bramek, a Wisłą na tarczy i z bagażem trzech straconych goli wróciła z Kielc. W przypadku tych pierwszych, rozpoczęło się od straconej bramki. W 10. minucie Czarni Połaniec egzekwowali rzut karny i objęli prowadzenie, jednak kilkanaście minut później - również strzałem z jedenastu metrów - wyrównał Mariusz Panek. Jeszcze przed przerwą ten sam zawodnik ponownie wpisał się na listę strzelców, a po zmianie stron skutecznością wykazali się kolejno Krzysztof Szewczyk, Patryk Moskal i Eryk Ceglarz. Gospodarze w samej końcówce zdołali odpowiedzieć jeszcze jednym trafieniem. Był to jednak wyłącznie gol honorowy, a rezerwy Pasów wygrały z Czarnymi Połaniec aż 5:2.
Bez punktów z Kielc wrócili z kolei młodzi wiślacy. W sobotnie przedpołudnie na bocznym boisku Korony doszło do starcia rezerw, których skład personalny różnił się jednak znacząco. Podczas gdy Maciej Musiał miał do dyspozycji wyłącznie młodych zawodników z nikłym doświadczeniem ekstraklasowym, trener gospodarzy mógł skorzystać w tym meczu z usług kilku zawodników pierwszej drużyny, którzy dzień wcześniej nie pojawili się na boisku w starciu pierwszej drużyny Korony ze Śląskiem Wrocław. Na Krystiana Kujawę, Piotra Żemłę i Grzegorza Marszalika gospodarze odpowiedzieli więc między innymi Vanją Markoviciem, Charliem Traffordem, Marcinem Cebulą, Serhijem Pyłypczukiem czy Łukaszem Sekulskim, co przełożyło się na wydatną różnice w boiskowych poczynaniach. W pierwszej połowie piłkę do bramki wiślaków posłał młody Hubert Laskowski, a po zmianie stron dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Sekulski. Wisła zsunęła się po tej porażce w tabeli na 12. lokatę, a za tydzień do meczu przyjaźni z Unią Tarnów przystąpi z zamiarem odniesienia pierwszego tegorocznego zwycięstwa.
Adam Delimat