Tak dobrego początku wiosny w Nowym Sączu nie spodziewali się chyba nawet najwięksi optymiści. Sandecja rundę wiosenną na zapleczu ekstraklasy rozpoczęła w stylu godnym pretendenta do walki o awans. Na inaugurację podopieczni Radosława Mroczkowskiego rozprawili się z Pogonią Siedlce, wbijając jej aż cztery gole. Jeszcze lepiej było w starciu z Zagłębiem Sosnowiec. Tam Sandecja trafiała do bramki rywali pięciokrotnie. Teraz, w 22. kolejce Sandecja po raz pierwszy w tym roku o punkty miała walczyć poza Nowym Sączem. Trafiło na Zabrze, gdzie Górnik przed dwoma tygodniami przyciągnął na trybuny podczas wygranego meczu z GKS-em Tychy prawie 18 tysięcy fanów.
W Zabrzu szybko jasne stało się, że trzeciego czystego konta w tym roku Sandecja nie zachowa. Już w 12. minucie Łukasz Wolsztyński wykończył znakomitą indywidualną akcję Plizgi i pokonał Radlińskiego. To Górnik od początku był stroną przeważającą. Była okazja Ladecky'ego i kilka innych ofensywnych prób. Nie bardzo pomysł na ugryzienie rywala mieli natomiast goście. Drużyna z Nowego Sącza, która w dwóch ostatnich meczach znajdowała drogę do bramek przeciwnika dziewięciokrotnie, tym razem nie mogła pochwalić się groźnymi okazjami.
Niezwykłą skutecznością od początku roku 2017 wykazuje się nie tylko Sandecja, ale również jeden z zawodników Górnika - konkretnie Łukasz Wolsztyński. 22-letni pomocnik w pierwszej wiosennej kolejce w cudowny sposób pokonał bramkarza GKS-u Tychy, a tydzień później dołożył gola w starciu z Pogonią Siedlce. W Zabrzu po przerwie Wolsztyński trafił raz jeszcze i można właściwie powiedzieć, że w pojedynkę rozprawił się z Sandecją. W 74. minucie Wolsztyński ustalił wynik meczu na 2:0, po raz kolejny popisując się znakomitym strzałem z dystansu.
Po dwóch niezwykłych meczach Sandecja Nowy Sącz schodzi więc na ziemię. W Zabrzu nie udało się zdobyć ani jednego punktu - podopieczni Radosława Mroczkowskiego przegrali ze spadkowiczem z ekstraklasy 0:2.
AD