Mistrzostwo na wyciągnięcie ręki

Już w środę Garbarnia mogła zapewnić sobie udział w barażach o II ligę. Żeby tak się stało Brązowi musieli rzecz jasna wygrać swój mecz z Popradem Muszyna i trzymać kciuki za swoją sąsiadkę - Cracovię II. Drużyna rezerw Pasów na stadionie przy Kałuży podejmowała bowiem wicelidera tabeli, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Garbarnia ze swojego zadania wywiązała się należycie. W 20. minucie z lewego skrzydła w pole karne wpadł Michał Kitliński, zacentrował płasko w okolice pola bramkowego, ale tam zawodników gospodarzy uprzedził obrońca Popradu, Arkadiusz Podgórni. Problem w tym, że po jego interwencji piłka trafiła w poprzeczkę i odbiła się od niej tak niefortunnie, że wpadła prosto do siatki. Pierwszy gol dla Garbarni padł w bardzo niepozornej sytuacji, jednak Brązowi szans stworzyli sobie co niemiara.

Jeszcze przed przerwą Garbarnia podwyższyła na 2:0. Tym razem z rzutu wolnego z okolic 17. metra uderzył Łukasz Nowak nie dając szans grającemu jeszcze jesienią w barwach Brązowych golkiperowi Popradu - Damianowi Paździorowi. W pierwszej połowie Garbarnia to spotkanie całkowicie więc sobie ustawiła, a po przerwie gra gospodarzy mogła trochę zawieść. Poprad w drugiej części meczu stawił godnie czoła miejscowym i stworzył sobie kilka szans. Goście z Muszyny nie byli jednak w stanie wykorzystać żadnej z nich, a podopieczni Mirosława Hajdy postawili kolejny krok w kierunku mistrzostwa swojej grupy. Mało brakowało by Garbarnia pierwsze miejsce świętowała jeszcze w środę, bo w meczu z udziałem wicelidera działo się naprawdę bardzo wiele...

Garbarnia Kraków - Poprad Muszyna 2:0 (2:0)
Podgórni 20' samobój, Nowak 40'

Wielkie emocje przy Kałuży

Mimo że dobiegł już końca sezon ekstraklasy, drugą środę z rzędu kibice Cracovii mogli spędzić na stadionie przy ulicy Kałuży. Przed tygodniem wracali z niego niezwykle ukontentowani - rezerwy prowadzone przez Piotra Góreckiego rozbiły Hutnika Nowa Huta, wbijając mu aż pięć goli. Tym razem spotkanie miało być jednym z hitów kolejki. Do Krakowa przyjechał wicelider, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, a Cracovia, która wciąż walczy o utrzymanie, wygrywając mogła przy okazji wyświadczyć przysługę sąsiadce z Rydlówki. Z powodu spóźnienia gości mecz rozpoczął się z 20-minutowym opóźnieniem, a gdy już się rozpoczął, na boisku przeważała Cracovia. Młodzi zawodnicy Pasów swoją początkową przewagę udokumentowali w 31. minucie, gdy Krzysztof Szewczyk otworzył wynik pokonując Stanisława Wierzgacza. Ozdobą meczu był z kolei gol wyrównujący. Zaledwie siedem minut po trafieniu Szewczyka z dystansu znakomicie przymierzył Paweł Czajkowski doprowadzając do remisu.

W drugą połowę również lepiej weszli gospodarze. Była 51. minuta gdy Krzysztof Szewczyk zdobył swoją drugą bramkę w tym meczu, a 24. w sezonie. Korony króla strzelców Szewczykowi w tym sezonie z pewnością nikt już nie odbierze. Łatwiej było za to odebrać Cracovii korzystny wynik. Stracony gol podziałał na KSZO jak płachta na byka, a w ciągu pięciu kolejnych minut najpierw wyrównał Łukasz Jamróz, a po chwili poprawił Czajkowski, dając gościom po raz pierwszy w tym spotkaniu korzystny wynik. W samej końcówce Pasy miały jeszcze dogodne okazje ku wyrównaniu, ale ostatecznie dały się pokonać rywalowi z Ostrowca. Co gorsza, Cracovia przegrywa na kilka dni przed kolejką, w której pauzuje. W praktyce oznacza to, że do końca tygodnia Pasy mogą spaść w tabeli nawet na ósme miejsce.

Cracovia II - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 2:3 (1:1)
Szewczyk 31' i 51' - Czajkowski 38' i 56', Jamróz 54'

Dobre złego początki

Inne krakowskie rezerwy, Wisła II Kraków, w środę wybrały się do Nowego Targu. Miejscowe Podhale w tabeli plasuje się wyżej od Białej Gwiazdy, ale w ostatnich meczach nie wiedzie mu się zbyt dobrze. Po porażce z Garbarnią Podhale niespodziewanie przegrało z Popradem Muszyna tracąc aż cztery gole. Również ten mecz nie rozpoczął się dla miejscowych dobrze. Już w ósmej minucie gry bezpośrednio z rzutu wolnego uderzył Grzegorz Marszalik otwierając rezultat spotkania. Na swoją reakcję drużyna z Nowego Targu nie kazała czekać długo. Gospodarze rzucili się do ataków, a po kilku dobrych interwencjach Mateusz Zając skapitulował wreszcie w 36. minucie. Marcin Bobak, który planował dośrodkowywać, nadał piłce rotacji, która zupełnie zmyliła młodego bramkarza Wisły i skierowała futbolówkę do siatki.

Najgorszym co w takich warunkach mogło Wiśle grozić była utrata kolejnego gola jeszcze w pierwszej połowie. Gospodarze za wszelką cenę chcieli natomiast pójść za ciosem i uczynili to w 42. minucie. Rafał Gadzina dał wówczas prowadzenie Podhalu, które drużyna prowadzona przez Marka Żołędzia podwyższyła krótko po przerwie. W 49. minucie świetny strzał Sebastiana Świerzbińskiego sprzed pola karnego zaskoczył Zająca i ustalił wynik meczu na 3:1 dla Podhala. Beniaminek z Nowego Targu na dwie kolejki przed końcem sezonu zapewnił sobie więc utrzymanie w nowej trzeciej lidze, podczas gdy drużyna Macieja Musiała wciąż musi o ten cel walczyć.

Podhale Nowy Targ - Wisła II Kraków 3:1 (2:1)
Bobak 36', Gadzina 42', Świerzbiński 49' - Marszalik 8'

Trzy punkty bez wartości

Drużyna Hutnika Nowa Huta, która w tym sezonie tak rzadko mogła się cieszyć z ligowych zwycięstw, również w środę nie miała powodów do radości. Swój mecz podopieczni Mateusza Stańca co prawda wygrali, ale zamiast triumfalnych okrzyków po spotkaniu w Bodzentynie w szatni Hutników zagościł raczej żal. Pomimo zainkasowanych trzech punktów drużyna z Suchych Stawów straciła bowiem praktycznie szansę na utrzymanie w III lidze. Na trudnym do gry boisku Łysicy Hutnik od początku poczynał sobie śmiało. W 35. minucie Damian Guzik dał gościom prowadzenie, a zaledwie pięć minut później kapitan, Krzysztof Świątek, sprawił, że do szatni nowohucianie schodzili przy dwubramkowej przewadze.

Zaledwie dziesięć minut później ten sam Świątek trafił po raz trzeci, a trafienie Szymona Michty z 59. minuty uratowało już tylko honor Łysicy. Hutnik przywiózł z Bodzentyna trzy punkty, a po końcowym gwizdku zawodnicy z Nowej Huty z uwagą śledzili doniesienia z Oświęcimia, gdzie Soła podejmowała ich rywala w walce o utrzymanie - Unię Tarnów. Choć przegrywała, Unia z ciągu minuty zdobyła dwa gole i wygrała z faworyzowaną Sołą utrzymując nad Hutnikiem przewagę pięciu punktów. Szanse podopiecznych Mateusza Stańca na utrzymanie są już bardzo nikłe, a ewentualnej nadziei Hutnik musiałby teraz szukać w pozaboiskowych problemach swoich rywali.

Łysica Bodzentyn - Hutnik Nowa Huta 1:3 (0:2)
Michta 59' - Guzik 35', Świątek 40' i 55

Adam Delimat