Stadion Cracovii był w czwartek areną jednej z prób generalnych młodzieżowej reprezentacji Polski przed turniejem Młodzieżowych Mistrzostw Europy. Kadra do lat 21 w ostatnich dniach marca w planach miała dwa mecze towarzyskie - z rówieśnikami z Włoch i Czech. Te sparingi miały dać trenerowi reprezentacji Marcinowi Dornie odpowiedzi na ostatnie pytania personalne i pomóc w decyzjach kadrowych w kontekście Mistrzostw, które rozegrane zostaną w Polsce. Za nieco ponad trzy miesiące stadion przy ulicy Kałuży będzie świadkiem finału tego prestiżowego turnieju, a kibice w naszym kraju ostrzą sobie zęby na udział Polaków w tym wielkim meczu.
Włosi to rywal z najwyższej europejskiej półki, w którego składzie znaleźli się zawodnicy o uznanych nazwiskach, ograni na boiskach włoskiej Serie A. Również biało-czerwoni przystąpili do tego meczu w najmocniejszym składzie. W jedenastce Marcina Dorny znaleźli się między innymi Paweł Jaroszyński, obrońca Cracovii, a także Bartosz Kapustka, który kilka miesięcy temu właśnie z tego stadionu przeniósł się do angielskiego Leicester City. Wśród rezerwowych znalazło się miejsce dla innego zawodnika Pasów - Krzysztofa Piątka.
W pierwszej połowie meczu poczynania na placu gry dłużej kontrolowali Włosi, choć nie miało to przełożenia na podbramkowe sytuacje. W okolicy pola karnego Jakuba Wrąbla było dosyć spokojnie - aż do 29. minuty. Berardi zgrał głową do Lorenzo Pellegriniego, który uderzył tak precyzyjnie, że Wrąbel nie był w stanie interweniować. Golkiper pierwszoligowej Olimpii Grudziądz był blisko, piłka przetoczyła się po jego palcach, aby za chwilę wpaść do siatki. Polacy mało konstruowali, a przeniesienie się w okolice bramki rywali utrudniała znakomicie funkcjonująca formacja defensywna Włochów. Zespół rywali Polaków cechował się dobrymi warunkami fizycznymi, a rywalizacja z Włochami dla młodych Polaków była prawdziwym chrztem bojowym.
Wreszcie w samej końcówce dał o sobie znać ofensywny potencjał młodej polskiej drużyny. Świetną, dwójkową akcję rozegrali Bartosz Kapustka i Dawid Kownacki, technicznie sprzed pola karnego uderzał napastnik Lecha Poznań, pokonując w ten sposób włoskiego bramkarza. Gra zaczęła się nieco Polakom kleić, a za moment sędzia zaprosił piłkarzy do szatni. Niestety, podopiecznym Marcina Dorny koncentracji brakło w początkowych fragmentach po zmianie stron. W 50. minucie, gdy Polacy dyskutowali jeszcze z arbitrem na temat jego decyzji, Włosi błyskawicznie rozegrali rzut wolny, który zakończył się znakomitym strzałem Marco Benassiego. Kapitan Torino uderzył z dystansu, ale zrobił to tak precyzyjnie, że i tym razem Wrąbel był bez szans.
W kolejnych minutach na boisku doszło do kilku zmian - na placu gry pojawili się między innymi Przemysław Frankowski, Adam Buksa, Krzysztof Piątek czy Jarosław Niezgoda, a więc piłkarze na wskroś ofensywni. Jeśli chodzi o obraz gry, wciąż przeważali nasi goście, którzy w 63. minucie wykonywali rzut karny. Alberto Cerri trafił jednak z jedenastu metrów w słupek, co pozostawiło Polaków w grze do końca. Groźnych sytuacji do tego, aby wyrównać już jednak nie było. Polacy musieli uznać wyższość Włochów, ale z całą pewnością dla podopiecznych Marcina Dorny był to bardzo cenny sprawdzian.
W poniedziałek Polacy zagrają z reprezentacją Czech - tym razem w Tychach. Ten selekcjoner spróbuje zapewne innych wariantów ustawienia, być może też innych zawodników. Czwartkowy sparing z Włochami, choć przegrany, dla naszej reprezentacji do lat 21 był z całą pewnością świetną lekcją poglądową i testem przed czerwcowymi Mistrzostwami Europy.
AD/TK