- Ta informacja o potrzebach na 1 milion 400 tysięcy złotych, którą przekazał marszałek, jest w naszej opinii znacząco zawyżona. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale marszałek przewidywał na przykład 220 tysięcy na koszty wynajmu pomieszczeń - mówi Kowalczyk. "To skandaliczna decyzja. To my wiemy ile świadczenie będzie kosztowało, nie wojewoda. Wojewoda znalazł ciekawe wyjście. Obciął nam o 50% środki na obsługę świadczeń rodzinnych i kazał z tych pieniędzy finansować 500+" - odpowiada marszałek Jacek Krupa.
Urzędnicy wojewody podkreślają, że dopiero w lipcu - po trzech miesiącach od wystartowania programu 500+ - będzie można oszacować potrzebne środki na realizacje programu przez Urzędy Marszałkowskie. Marszałek twierdzi natomiast, że działania wojewody są niezgodne z prawem i zamierza złożyć sprawę do sądu.
Spór nie dotyczy pieniędzy przeznaczonych na wypłatę środków. Te są zabezpieczone w gminach, gdzie rodzice składają wnioski. Jednak, aby pieniądze dotarły do typowych Kowalskich, potrzebni są urzędnicy, którzy najpierw odbiorą wniosek i następnie wydadzą decyzję o przyznaniu zasiłku, lub nie.
Choć zajmują się tym urzędy gmin, pieniądze na obsługę administracyjną programu są potrzebne również w urzędach marszałkowskich. W przypadku, gdy państwo Kowalscy ubiegają się o wsparcie, a jedno z rodziców mieszka zagranicą, to właśnie urzędnicy na szczeblu wojewódzkim sprawdzają, czy rodzina Kowalskich nie pobiera już innych świadczeń poza granicami kraju i czy w związku z tym przysługuje im prawo do zasiłku w Polsce. Takich spraw jest w Małopolsce w tym roku około 12 tysięcy. Aby je rozpatrzeć Urząd Marszałkowski musi zatrudnić dodatkowo 20 urzędników.
Przypominamy: Kłopoty z 500+ w Małopolsce. Marszałek chce podać Wojewodę do sądu
(Teresa Gut/ko)