Mniej i bardziej przyduszeni zakładają na Facebooku „Krakowski Alarm Smogowy”. Esteci z obrzydzeniem podnoszą - przez wasze dymy nie wiadomo, jaki kolor miały pierwotnie kamienice!
A statystyki krzyczą, że w rok wciągamy z krakowskiego powietrza tyle benzo-czegoś-rakotwórczego, ile zafundowalibyśmy sobie, paląc codziennie dziewięć papierosów.

Nad smogiem głowią się też fachowcy, od lekarzy po pedagogów. Te z dzieci, które oparły się grypie, dostały zakaz wychodzenia z przedszkoli i zabaw w toksycznej chmurze, w domach nie wolno wietrzyć,
a na zewnątrz uprawiać sportu ani nawet brać głębokich wdechów.

To co wolno?

Podczas gdy w powietrzu unosi się pół tablicy Mendelejewa, zdaniem ekspertów najlepiej zostać w domu. A jak powszechnie wiadomo - w domku najlepiej w ciepełku. Niestety, dogrzewanie się kocem i kotem to za mało przy zachodniosłowiańskich mrozach. A wtedy rozpalenie w piecu jest nieuniknione - i tak oto błędne koło się zamyka. Nad długofalowymi rozwiązaniami myślą też najwyższe stołki w województwie.

Urząd marszałkowski przygotował program, który dzięki regularnym działaniom proekologicznym uwolni Małopolskę od toksyn. Za 10 lat... Wśród dedykowanych krakowianom innowacji znajdziemy jakże wyczekiwany system Park&Ride, ekologiczne autobusy na gaz i prąd, inteligentne zarządzanie ruchem i ścieżki dla fanów dwóch kółek za 100 mln zł. A gdy pyłów będzie tak dużo, że hoho, komunikacją miejską
pojeździmy za darmochę.

No więc jak tu się nie cieszyć?

Do tego jeszcze dojdą dopłaty do nowszych pieców i kolektorów słonecznych, a centrum zarządzania kryzysowego samo będzie uprzedzać szpitale o potencjalnym napływie kaszlących. No Irlandia!
Może więc wisząca nad miastem czarna chmura jest tylko przykrywką, pod którą włodarze chcą nam sprawiać przyjemności? Oni już się przyzwyczaili, że mieszczanie krzyczą, plują, bluzgają i w ich dobre
intencje nie wierzą. Więc wolą działać pod pretekstem dymu i pomagać nam potajemnie. Ot co.

Bądźmy więc wdzięczni temu smogu! Dzięki niemu tyle atrakcji na nas czeka!

O ile się wcześniej nie podusimy...

Marta Karnasiewicz