- Te osoby zachowywały się agresywnie, wulgarnie. Nie byliśmy w stanie sami sobie z nimi poradzić – relacjonuje Krzysztof Olejnik, rzecznik sądeckiego pogotowia ratunkowego.

Ofiary dopalaczy bardo trudno uspokoić. Gdy trafią już na szpitalny oddział ratunkowy, zazwyczaj lekarze i pielęgniarki wzywają do ich pilnowania ochroniarzy. W ubiegłym tygodniu 19-latka odurzonego dopalaczami przez kilka godzin próbowało okiełznać czterech mężczyzn. "Na szczęście do tej pory nikt nie zniszczył sprzętu medycznego i nikt nie ucierpiał z winny ofiar dopalaczy. Ale i tak generuje to poważne koszty" – zaznacza Agnieszka Zelek, rzecznik sądeckiego szpitala.

Jak informowaliśmy niedawno na antenie Radia Kraków, kilka tygodni temu w Nowym Sączu znów pojawił się sklep z dopalaczami. Sieć "Hindu-point" z Pabianic otwarła swój lokal w centrum miasta przy ulicy Jagiellońskiej. Od kilku dni na drzwiach wisi jednak kartka informująca, że sklep został zamknięty z powodu urlopu pracownika. Nie wykluczone, że w rzeczywistości sklep został zamknięty w obawie przed zapowiadana przez rząd ofensywą przeciwko dopalaczom.

 

 

 

(Bartosz Niemiec/ko)