Tak wysoka liczba przewinień naszych rodaków może wynikać z dużego zainteresowania słowackimi Tatrami.
- Dużo Polaków jeździ na Słowację. Słowacy generalnie bardzo mało chodzą po górach. U siebie są tłumy, dlatego Polacy wyjeżdżają na tamtą stronę. Blisko, nie jest zaś tak strasznie drogo, oni nie mają w tych euro jakiś wielkich cen, więc Polacy z tego korzystają - ocenia leśniczy Grzegorz Bryniarski z Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Najwięcej wykroczeń dotyczyło schodzenia ze szlaków, biwakowania w niedozwolonych miejscach i kąpieli w tatrzańskich jeziorach. Wśród przewinień znalazło się również tzw. czarne przewodnictwo, czyli nielegalne prowadzenie turystów po górach przez osoby bez uprawnień.
- Dużo ludzi sobie łamie przepisy słowackie i chodzi na przykład na Gerlach, oferując mniejsze stawki niż normalni, profesjonalni przewodnicy, więc to jest pod tym kątem - dodaje Bryniarski.
Służby zarówno polskie, jak i słowackie będą kontynuować akcje transgranicznych kontroli.
Ratownicy apelują do turystów, by po pierwsze nie schodzili ze szlaków, a po drugie tak planowali wędrówki, by zdążyć zejść z gór przed zmrokiem. Słowaccy ratownicy na prośbę TOPR sprowadzali późnym wieczorem 37-letniego polskiego turystę. Mężczyzna poszedł z Tatrzańskiej Jaworzyny nieoznakowaną ścieżką do Czerwonej Doliny i zgubił się w ciemnościach w rejonie Czerwonej Skałki. Na szczęście udało mu się podać ratownikom współrzędne GPS miejsca, w którym się znajdował. Podczas poszukiwań ratownicy wykorzystali drona z termowizją. Znaleźli mężczyznę w gęstym lesie. Akcja zakończyła się w środku nocy.