Jak mówią radni Zakopanego, zakazu sprzedaży alkoholu w mieście chcą przede wszystkim mieszkańcy miasta, którzy mają dość nadużywających alkoholu turystów i głośnych krzyków w środku nocy.
"Było dużo skarg, pism, wizyt grup mieszkańców w urzędzie miasta. Nocna sprzedaż w detalu powodowała chaos i przed tymi punktami dochodziło czasami do niezbyt miłych zajść" - mówi radny Jan Gluc.
Gluc argumentuje, że na uchwale nie ucierpią turyści przyjeżdżający do Zakopanego: "Do Zakopanego przyjeżdżają turyści bardziej w celach rekreacyjnych. Nie tylko lokale gastronomiczne przyciągają turystów, ale przede wszystkim góry, nasze miasto i inne atrakcje turystyczne" - mówi.
Zupełnie innego zdania są zakopiańscy przedsiębiorcy, którzy głośno protestują przeciwko zakazowi sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych.
"Absolutnie zły pomysł. Żadna z prohibicji, od tej słynnej amerykańskiej przez różne inne, łącznie z ostatnimi znanymi w Polsce, nie przynosiła zamierzonych skutków. W żaden sposób nie ogranicza to konsumpcji alkoholu, a powoduje tylko frustracje i utrudnia życie turystom. Miasto Zakopane musi być traktowane jako marka turystyczna, tym samym włodarze miasta Zakopanego są gospodarzami, takimi, jak profesjonalne przedsiębiorstwa hotelowe" - mówi Karol Wagner z Zarządu Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Podobne zasady obowiązują w innych Polskich miastach. Kilka lat temu taki krok zdecydowały się władze Sopotu.
Oprócz zakazu sprzedaży alkoholu radni chcą, żeby alkoholu nie można było sprzedawać w odległości mniejszej niż 50 metrów od szkół. W Zakopanem ma też być ograniczona liczba koncesji na sprzedaż alkoholu.
Decyzja o tym, czy te zmiany zostaną wprowadzone zostanie podjęta już w ten czwartek.