W kilku sądeckich chłodniach przechowywanych jest w tej chwili około 30 tysięcy ton jabłek. Grupy producentów mają problem z ich sprzedażą. Przyczyn jest kilka. Po boomie, który nastąpił zaraz po wprowadzaniu embarga przez Rosję w 2014 roku, sprzedaż w całym kraju spada. Tymczasem sądownicy nie mają dostępu do dużych sieci marketów, gdzie głównie trafiają jabłka z okolic Grójca czy Sandomierza. Ceny tych owoców są dosyć wysokie, tym samym klienci sądzą, że jabłka sądeckie też są drogie. Natomiast w lokalnych spółdzielniach można je kupić za niewiele powyżej złotówki za kilogram.
Sadownicy nie mogą też sprzedać jabłek na owocowe przeciery i soki, bo lokalne przetwórnie również są pełne zapasów. Wciąż nie ma też perspektywy na sprzedaż jabłek za granicę. - Polski rząd powinien jeszcze bardziej włączyć się poszukiwanie nowych rynków zbytu. Jeśli sadownicy nie sprzedadzą zapasów grożą im bankructwa – uważa Józef Sułkowski, wiceprezes Sądeckiej Spółdzielni Ogrodniczej.
Bartosz Niemiec, jgk