"Znaleźliśmy na przykład w internecie film, gdzie pan kierował dronem, który przelatywał bardzo blisko słynnej sosny Sokolicy. Istniało ryzyko uszkodzenia drzewa" - wyjaśnia w rozmowie z Radiem Kraków Adam Rusek z Pienińskiego Parku Narodowego.

Drony są również dużym zagrożeniem dla ptaków. Ptaki bowiem traktują maszyny jak... konkurencję. Prawdziwy dramat może się rozegrać, jeśli maszyna podleci do gniazda. "Ptak zechce bronić gniazda i w tym pojedynku może zginąć" - obawia się Tadeusz Oleś, znawca ptaków.  Drony dodatkowo mogą płoszyć ptaki, które w najgorszym wypadku decydują się na opuszczenie gniazda.

Maszyn faktycznie pojawiło się sporo - przyznaje Jan Sienkiewicz prezes Polskiego Stowarzyszenia Flisaków Pienińskich: "Myślę, że część osób, które puszcza drony nie zdaje sobie sprawy, że stwarza zagrożenie w przyrodzie albo że trzeba mieć specjalne uprawnienia". 

Bo żeby móc latać donem nad parkiem trzeba mieć zgodę jego włodarzy, nawet jeśli robimy to amatorsko. Inaczej proceder ten jest surowo zabroniony. Łukasz Smetana, który od dwóch lat posiada licencję na sterowanie dronem, uważa, że każdy operator przed uruchomieniem maszyny powinien sprawdzić, czy dron w danym miejscu może w ogóle wystartować. Takie informacje znajdują się w biuletynie Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Dla ułatwienia można też skorzystać z aplikacji na telefony komórkowe. 

Tomasz Gałat ze szkoły DronaVista twierdzi, że większość właścicieli dronów wypuszcza je na teren parków narodowych z czystej niewiedzy. Tylko niewielka część to ryzykanci, którzy dobrze znają prawo i nie boją się go łamać. "Myślę, że ci ryzykanci to jakieś 10% operatorów. Jednak nie tędy droga" - dodaje Gałat.

Adam Rusek z Pienińskiego Parku Narodowego wyjaśnia, że w związku z zagrożeniami dyrektor parku postanowił, że nie będzie wydawał zgody dla strefy R-15 na loty statkami powietrznymi. Strefa obejmuje cały teren parku, zamek w Niedzicy i część zbiornika w Czorsztynie. A nieznajomość przepisów może nas słono kosztować. Za wypuszczenie drona bez zezwolenia grozi grzywna w wysokości nawet 10 tys. zł. 

 

 

(Marta Tyka/ew)

Obserwuj autorkę na Twitterze: