To szansa na szybką i radykalną poprawę stanu powietrza. Sądeczanie postanowili zainteresować tą sprawą zarówno naukowców, zajmujących się tą technologią, jak i przedstawicieli władz. Dopłaty miałyby zachęcić mieszkańców do używanie ekologicznego paliwa. Premier Morawiecki mówił jednak ostatnio, że rząd będzie wspierał termomodernizację i pada pytanie, czy pieniędzy wystarczy i na jedno i na drugie.

 To jest cena naszego zdrowia, a leczenie przecież też kosztuje – przekonuje przyrodnik Grzegorz Tabasz, lobbujący za otwarciem rynku błękitnego węgla na Sądecczyźnie. Jak tłumaczy błękitny węgiel to handlowa nazwa uszlachetnionego, odgazowanego polskiego węgla, który jest sześciokrotnie mniej szkodliwy dla środowiska od czarnego węgla. Gdyby cała Sądecczyzna przeszła na opalanie wyłącznie błękitnym węglem, problem niskiej emisji zniknąłby całkowicie. Technologia jest przetestowana, sprawdzano ją w kilku miejscach Polski. Problem jest jedynie w cenie, bo tona błękitnego węgla jest droższa od zwykłego o 300 złotych. Jednocześnie jest on o 20% bardziej energetyczny od czarnego węgla. Tak więc zamiast wrzucić do pieca tonę zwykłego węgla, będziemy mogli zużyć 750 - 800 kg błękitnego.

Walka ze smogiem w krajach, które sobie z tym poradziły, wskazuje, że musi to być rozłożone w czasie działanie wielokierunkowe. Państwu opłacałoby się zapłacić za budowę urządzeń przetwarzających węgiel czarny w błękitny, bo są kraje zainteresowane kupnem od nas tego ekologicznego paliwa. Mamy węgiel, mamy sprawdzoną technologię, wystarczy zainwestować, podjąć polityczną decyzję i sądeczanie oraz mieszkańcy okolic Nowego Sącza odetchną czystym powietrzem - przekonuje Grzegorz Tabasz. To mógłby być eksperyment zastosowany aż w 14 gminach.

 

Sławomir Wrona/bp