Nie zdziwiła mnie wiadomość o błąkającej się w niedzielę po Krakowie z megafonem w ręku Joannie Senyszyn (nie wiedzieć tylko czemu tytułowanej „posłanką”), która przez ten megafon w imieniu SLD straszyła, że „prawa Polek są zdecydowanie zagrożone”. Przez co lub kogo zagrożone? Otóż przez obowiązującą od dwudziestu paru lat ustawę o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Ex-posłanka Senyszyn wzywa do referendum, podczas którego Polacy mieliby wybierać między obowiązującą ustawą a aborcyjną wolnoamerykanką na życzenie, bo tak Senyszyn wyobraża sobie prawa kobiet, zaś organizacje pro-life oskarża o wyciąganie pieniędzy z… podziemia aborcyjnego. Odkąd pamiętam Senyszyn, potrafiła na każdy temat wykwakać coś odrażającego i nic się pod tym względem nie zmieniło.
Nie wprawiła mnie również w zdziwienie wiadomość, że ex-marszałek Marek Sowa wytransferował się z Platformy Obywatelskiej do Nowoczesnej. Mandatu poselskiego przez to nie straci, a na tle groteskowego babińca zgromadzonego wokół Ryszarda Petru ex-marszałek będzie mógł brylować intelektem i zwyciężać sprytem. Już teraz publicznie wyznaje wiarę w to, że Ryszard Petru zostanie premierem i pewnie trafnie kalkuluje, że łatwiej zrobi karierę w cieniu Petru, niż w gabinecie cieni Schetyny. Nie wiadomo natomiast jakiego transferu dokonał brat ex-marszałka Marka Sowy - ks. Kazimierz Sowa. Wiadomo tylko, że zniknął ze składu rady nadzorczej Krakchemii SA, ale wyszukiwarka Google nie wie, gdzie się ewentualnie odnalazł.
Nie zaskoczył mnie również wyrok krakowskiego sądu, który uniewinnił Marka Majchra od zarzutu usiłowania zamachu na (wówczas jeszcze nie byłego) prezydenta Komorowskiego podczas wiecu wyborczego na krakowskim rynku. Uniewinniony rzekomy sprawca rzekomego usiłowania to wprawdzie osobistość osobliwa, ale jego happening z krzesłem został bezczelnie i bezdusznie wykorzystany w operacji propagandowej, której celem było wciśnięcie Polakom kitu, jakoby w Krakowie doszło do udaremnienia zamachu na prezydenta Komorowskiego podczas jego starań o reelekcję. Fakt, że prokuratura do końca – już pod nowym kierownictwem - podtrzymywała ten absurdalny zarzut, uważam za kompromitujący, a uniewinnienie Majchra za jedyne, co sąd mógł zrobić, aby się nie ośmieszyć.
Nie zdziwił mnie wreszcie kipiący od świeżej zieleni miejskiej i ozdobiony planami licznych udogodnień dla mieszkańców projekt przyszłorocznego budżetu Krakowa reklamowany przez prezydenta Majchrowskiego. Taka to już rozbuchana, barokowa uroda budżetów przedwyborczych.