"Handlarze dopalaczami ogrywają państwo. W tej chwili grupy zorganizowane wprowadzają na rynek tysiące nowych substancji. Wpisywanie ich na listę to droga donikąd. Ta lista wydaje się być nieskończona" - mówi w rozmowie z Radiem Kraków Dariusz Nowak rzecznik krakowskiego oddziału NIK.

Jak dodaje Dariusz Nowak, w Krakowie, w tym roku służby kilkakrotnie likwidowały punkty sprzedaży dopalaczy, które działały zaledwie kilkadziesiąt metrów od Rynku Głównego. Narkotykami handlowano pod przykrywką punktu ksero lub sklepu z gadżetami erotycznymi.

Dopalacze to środki działające podobnie, a niekiedy nawet silniej od "tradycyjnych" narkotyków. Tworzone są z substancji, które nie są w Polsce zarejestrowane jako nielegalne - przez to uznawane są za wielokrotnie bardziej niebezpieczne. Lekarze bowiem często nie wiedzą, jak leczyć osoby, które przedawkowały dopalacze.

A skala problemu jest ogromna: w ubiegłym roku w Polsce dopalaczami zatruło się ok. 7000 osób - 34 z nich zmarło.

Raport NIK w tej sprawie ma zostać opublikowany na początku przyszłego roku. Mają się w nim znaleźć m.in. zalecenia zmian w prawie.

W Radiu Kraków niedawno mówiliśmy też o tym, jak wielką przeszkodą w walce z dopalaczami okazuje się... polskie prawo. Sanepid i policja kontrolują punkty sprzedające dopalacze, ale na niewiele się to zdaje. Na wykonanie badań pobranych próbek czeka się średnio 8 miesięcy, a można i 18. Wprawdzie tylko w przypadku dwóch tarnowskich punktów w ubiegłym roku nałożono grzywny na niemal półtora miliona złotych, ale nie udało się wyegzekwować ani złotówki, bo te miejsca już nie istnieją. Pojawiają się za to nowe, a służby nie mają skutecznych narzędzi, żeby z nimi walczyć. CZYTAJ

 

(Karol Surówka/ew)

Obserwuj autora na Twitterze: