Pamiętam rozmowy z kompozytorem, te jego opowieści, zdecydowane, konkretne. Nie był łatwym człowiekiem, szorstki, szybko się denerwował, ale w rozmowie był otwarty, szczery, mówił tak, jak to on lubił, czyli bardzo dosadnie. Dziennikarze to wykorzystywali. Mówił mi później w wywiadzie:
„Nienawidzę prasy, radia i telewizji. Prasa lubi żer. Gawiedź uwielbia, jak się po pyskach okładają. Niedoczekanie wasze. Smutno mi, jak słyszę wypowiedzi innych twórców. Jak gadają i co gadają. Wtedy ciągle myślę: chroń mnie Panie Boże przed takimi stwierdzeniami”.
Pamiętam jeden z wywiadów z nim w Katowicach. Udała się ta rozmowa, byłam zadowolona. Ale kompozytor, jak okazało się przy autoryzacji, potwornie się złościł. Nie chciał zgodzić się na publikację. Było trochę szarpaniny, teatru – dziś byśmy powiedzieli „dramy”. Jego żona łagodziła, odbierała telefony, przekazywała informacje. W końcu wywiad poszedł bez zmian, a złościł się – jak mi kompozytor powiedział później, gdy ochłonął – na swoją szczerość.
Jego słowa brzmią we mnie cały czas. Np.:
„Czas mojej awangardy uważam za stracony. Choć z drugiej strony gdybym tego nie robił, być może nie byłbym dziś tym, kim jestem. Instrument musi być wykorzystywany zgodnie ze swoją funkcją. To, że ktoś pluje w klarnet albo rwie struny w fortepianie, to do mnie nie przemawia. Oczywiście ja też to robiłem: tak waliłem w bębny, że aż membrany pękały. Tylko po co?”.
Mówił także:
„Nastał czas uświęconego chamstwa, czas sakralizacji chamstwa. Mógłbym podać przykłady, ale po co plugastwom robić reklamę. Jestem przeciwnikiem chamstwa i destrukcji w sztuce. Ten świat potrzebuje piękna by nie pogrążyć się w rozpaczy. Mówiąc za Norwidem <Bo piękno na to jest, by zachwycało do pracy - praca by się zmartwychwstało>. Tylko piękno jest wartością rzetelną, a dobro i prawda narzędziem dla piękna.”
A tak swoja drogą, ciekawa jestem, co Henryk Mikołaj Górecki powiedziałby o dzisiejszych czasach, skoro tamte sprzed dwudziestu lat tak zdecydowanie negatywnie oceniał.
Henryk Mikołaj Górecki zawsze fascynował mnie swoją niezależnością. Bo on nie szukał poklasku, sławy, pieniędzy. To nie miało dla niego znaczenia. Twórczość wynikała z jego wewnętrznej potrzeby. A że przy okazji się podobała, że chciano ja wykonywać? To dobrze. Dlatego potrafił odmawiać napisania utworów reżyserom filmowym, dyrygentom, solistom a także prestiżowym instytucjom muzycznym, twierdząc, że „sztuka to nie biznes”, a kompozytor nie jest „maszynką do robienia pieniędzy”. Ci, dla których zdecydował się jednak napisać czekali długo, bo kompozytor nie znosił pośpiechu i twierdził, że utwór musi się uleżeć… w szufladzie jego biurka. Tak czekał przez 10 lat legendarny Kronos Quartet. Czekał cierpliwie i doczekał się Kwartetu nr 3 „Pieśni śpiewają”. Kwartetu wstrząsającego.
Poza słynną III Symfonią, która przyniosła mu światowy rozgłos, Henryk Mikołaj Górecki ma na swoim koncie blisko sto innych utworów, od wielkich form takich jak symfonie, koncerty, kantaty po muzykę kameralną i chóralną. Do najsłynniejszych można zaliczyć m.in.: „Trzy utwory w dawnym stylu”, II Symfonię „Kopernikowską”, „Beatus Vir” zamówiony przez Karola Wojtyłę, Koncert na klawesyn, „Małe Requiem dla pewnej Polki”, "Salve Sidus Polonorum. Kantata o Św. Wojciechu", „Pieśń Rodzin Katyńskich”. Szczególne miejsce w jego twórczość ma repertuar na chór. Bo też dla niego zawsze najpiękniejszym instrumentem był ludzki głos.
Henryk Mikołaj Górecki i Krzysztof Penderecki (którego 92. urodziny przypadają 23 listopada) , rówieśnicy, zawsze byli sobie przeciwstawiani. Głównie w mediach. Robiono z nich rywali, bo dobrze się do tego nadawali, zwłaszcza że mieli odrębne spojrzenie na życie, na karierę, co dawało podstawę do różnych artystycznych spekulacji. Obaj kompozytorzy zbliżyli się znacznie do siebie pod koniec życia. Krzysztof Penderecki odwiedził Góreckiego w szpitalu przed śmiercią, aby się z nim pożegnać.
A kilka lat wcześniej, gdy krakowska AM wyróżniła Góreckiego doktoratem honoris causa Krzysztof Penderecki, mówił:
„Tym, co tak cenne w muzyce Henryka Mikołaja Góreckiego, jest nie tylko jej bogactwo form, treści, inspiracji, ale przede wszystkim głębia refleksji i uniwersalizm przesłania, w którego centrum stoi człowiek i jego wiara”.
Dziś nie ma już Henryka Mikołaja Góreckiego, nie ma także Wojciecha Kilara, który umiera w trzy lata po Góreckim. Nie ma już Krzysztofa Pendereckiego, który odchodzi 2020 roku, a od 31 października nie ma już Elżbiety Pendereckiej. Skończyła się pewna epoka. Pozostali ci, którzy z nimi pracowali i którym teraz przypadła rola dźwigania tej pamięci i kontynuowania dzieła.
Pamiętajmy zatem o wszystkich, a szczególnie teraz o Henryku Mikołaju Góreckim, którego 15. rocznica śmierci właśnie minęła.