„Pokusa” (Reż. Lee Daniels, prod. USA 2012)
Repertuar kinowy ostatnich tygodni zdominowały tytuły nominowane przez członków Amerykańskiej Akademii Filmowej do tegorocznej rozgrywki oscarowej. Jest już na naszych ekranach ekscentryczny western Quentina Tarantino „Django”, jest „Operacja Argo” Bena Afflecka, bezapelacyjna triumfatorka tegorocznego rozdania Złotych Globów, jest olśniewające wizualnie „Życie Pi” Anga Lee, jest fantastyczny debiut Benha Zeitlina „Bestie z południowych krain”, jest przejmująca „Miłość” Michaela Haneke. Dzisiaj do rozpowszechniania wchodzą u nas „Les Miserables. Nędznicy” Toma Hoopera, za tydzień – „Lincoln” Stevena Spielberga, a za dwa – „Wróg numer jeden” Kathryn Bigelow oraz „Poradnik pozytywnego myślenia” Davida O. Russella.


Nie oscarowych nominantów chciałbym dziś Państwu rekomendować, a pewien amerykański film, który pojawił się ostatnio w naszych kinach. Wprawdzie nie został zauważony przez członków szacownej Akademii, ale jest – moim zdaniem – niezwykle interesujący i godny uwagi. „Pokusa”, która była jednym z najbardziej dyskutowanych filmów ostatniego festiwalu canneńskiego, jest dziełem Lee Danielsa, autora pamiętnego „Hej, Skarbie”, który przyniósł mu oscarową nominację za najlepszą reżyserię. To ekranizacja bestsellerowej powieści Pete’a Dextera, zatytułowanej „The Paperboy” („Gazeciarz”). Tak brzmi także oryginalny tytuł filmu. Skąd wzięła się „Pokusa”, o tym wie zapewne tylko jego polski dystrybutor. Skoro trochę w nim tzw. momentów, i to dość śmiałych, zapewne i taka translacja jest uprawniona. Tylko nie o te momenty w tym filmie – i książce – tak naprawdę chodzi, choć są one – oczywiście – istotne dla klimatu i przebiegu tej pełnej mroku oraz suspensu opowieści.


„Pokusa” to pełna dramaturgicznych spięć historia dwóch braci, z których jeden stał się znanym dziennikarzem śledczym w prestiżowym „The Miami Times”, a drugi pozostał w małej, obskurnej mieścinie na Florydzie, gdzie zajął się m.in. rozwożeniem gazet. Pewnego dnia starszy brat przybywa do miasteczka, ze swym czarnoskórym asystentem, by napisać reportaż o jednej z jego mieszkanek – ekscentrycznej Charlotte Bless, która uwielbia korespondować z osadzonymi groźnymi przestępcami. Właśnie zakochała się w jednym z nich (bardzo dobry John Cusack), skazanym za morderstwo.


Oczywiście kobieta jest przekonana o jego niewinności i chce wyciągnąć go z więzienia. Tym bardziej że podczas postępowania sądowego popełniono poważne błędy, o czym szybko przekonuje się przybyły reporter. W dziennikarskim śledztwie pomaga mu młodszy brat, który bardzo angażuje się w nie, a to głównie za sprawą uroku samej Charlotte (świetna Nicole Kidman – nominacja do Złotego Globu). Takie są wstępne założenia fabuły, a z jej rozwojem – w myśl hitchcockowskiej recepty – temperatura rośnie. Gdy do tego dodamy bardzo dobre aktorstwo, efektowne zdjęcia, które wraz z niezwykle precyzyjnym montażem tworzą narracyjny suspens, otrzymujemy opowieść, która przez 107 minut trzyma w nieustannym napięciu i – co ważniejsze – na długo pozostaje w naszych głowach.

Jako ciekawostkę podam Państwu, że do ekranizacji książki Pete’a Dextera przymierzał się… Pedro Almodóvar. Miał to być jego pierwszy anglojęzyczny film.
(Jerzy Armata)