Contradictio in adiecto? Nie – jeśli popatrzymy na rzecz głębiej, zgodnie z nauką wiay. Nie byłoby wszak Zmartwychwstania bez śmierci na krzyżu, nie byłoby Alleluja bez Stabat Mater. A więc tak: dobry piątek, choć żałobny, i na pewno wielki. Nie koniec paradoksów: a pasja? To wszak i męka i zamiłowanie. Zamiłowanie do życia. Pasja wg św. Mateusza Jana Sebastiana Bacha – jedno z największych arcydzieł w dziejach muzyki – łączy obie te perspektywy. Bolejemy nad męką Chrystusa, ale co raz przypomina się nam – poetyckimi strofami librecisty Pikandra, które uzupełniają biblijne wersety, albo tekstami chorałów – że to cierpienie ma wyższy sens: Choć moje serce tonie we łzach, że Jezus nas opuszcza – Jego Testament mnie raduje. Oksymorony są domeną boską, do której wielka sztuka czasem się zbliża.
Słuchając bachowskiego opus magnum – jak wczoraj w Centrum Kongresowym ICE Kraków – trudno uwierzyć, że spośród dwóch Pasji prezentowanych premierowo w Lipsku w Wielki Piątek 15 IV 1729 r., słuchaczom zdecydowanie bardziej przypadła do gustu ta (utrzymana w modnym, operowym stylu) Christopha Gottlieba Fröbera, o którym nie pamiętają dziś nawet muzykolodzy. Trudno też uwierzyć, że dopiero po wieku z całkowitego niemal zapomnienia wydobył ją – jak i całą zresztą twórczość lipskiego kantora – Felix Mendelssonh. Zwłaszcza gdy świadkowało się tak wybitnemu ze wszech miar wykonaniu jak w przypadku Orchestra (& Choir) of the Age of Enlightenment, Marka Padmore’a – prowadzącego i kreującego partię Ewangelisty - oraz pozostałych solistów: Rodericka Williamsa (Chrystus), Claudii Huckle (alt), Hugo Hymasa (tenor), Louise Kemény (sopran), Jessiki Cale (sopran), Eleanor Minney (mezzosopran) i Matthew Brooka (bas). Doceniana na całym świecie, specjalizująca się w wykonawstwie historycznym Orkiestra Wieku Oświecenia wyróżnia się spośród innych zespołów tego nurtu oryginalnym „statutem”, który zapewnia jej członkom wszechstronność repertuarową, kontestację wszelkich skostniałych konwencji oraz demokrację – w tym brak stałego dyrygenta. I tym razem więc prowadzenie Marka Padmore’a było dość umowne, niezauważalne niemal (jakże mimo tego skuteczne artystycznie!), co pozwoliło w pełni skoncentrować się na sednie dzieła. Odrealniony
niemal tenor tego światowej sławy śpiewaka, głębia barytonu Rodericka Williamsa, niepowtarzalny w swej szlachetnej miedzi mezzosopran Eleanor Minney, precyzyjne jak nóż kontrapunkty chóru, wirtuozeria orkiestry – z solowymi skrzypcami na czele, wreszcie skondensowana do granic emocjonalność – nie, takich wykonań nie da się całkowicie wymazać z pamięci: jakaś ich cząstka będzie już z nami zawsze.
W sobotę wieczorem zaś w podziemiach wielickiej Kopalni Soli wybrzmi dowlandowskie Lachrimae, or Seven Tears w wykonaniu lutnistki Elizabeth Kenny i consortu wiol Phantasm, po którym w Centrum Kongresowym ICE Kraków Le Poème Harmonique i Vincent Dumestre przedstawią program Son of England: angielska muzyka żałobna z Henrym Purcellem w roli głównej.
Edyta Nowak/mat.prasowe/bp