Kontrowersyjne teksty, ale też najbardziej typowe dla polskiej sztuki reportażu - takie miały być w zamyśle Mariusza Szczygła reportaże umieszczone w książce. To on ostatecznie decydował o zawartości tej niezwykłej książki. Są wśród nich takie, mówi Szczygieł, które mogą wydawać się archaiczne, to tak jakbyśmy oglądali stary niemy film. Ale to nasza historia, nie tylko historia reportażu. Skoro miało być 100 lat, to trudno było nie zacząć od Konopnickiej, Reymonta czy Korczaka.


Ale większość z nich, to reportaże ponadczasowe. Nawet te z okresu PRL-u czyta się czasem jak książki kryminalne, czasem jak powieści obyczajowe.


Mariusz Szczygieł odkrywa też na nowo wiele nazwisk: Michał Ogórek, satyryk, felietonista, tu reprezentowany jest reportażem o pomniku stoczniowców, Marię Rodziewiczównę, autorkę krytykowanych powieści, tu poznajemy jako zaangażowaną reportażystkę.


W przypadku znanych nazwisk, jak Krall, Kapuściński, Wańkowicz, Nałkowska, autor zdecydował się na umieszczenie w antologii tekstów mniej znanych, nieoczywistych po to właśnie, by antologia była odkryciem dla większości czytelników.


Teksty pochodzą głównie z książek reporterskich i czasopism. Jest też kilka reportaży odnalezionych w starych tygodnikach biblioteki cyfrowej, co jak przyznaje Mariusz Szczygieł niezwykle ułatwiło mu poszukiwanie tekstów przedwojennych.


Antologia powstała pod opieką rady programowej złożonej z wybitnych reporterów i literaturoznawców. Tworzą ją Hanna Krall, Małgorzata Szejnert, prof. Kazimierz Wolny-Zmorzyński, Elżbieta Sawicka.

100/XX. Antologia polskiego reportażu XX wieku. Tom 1-2 to książka, którą radiowe jury w składzie: Anna Marchewka ( krytyczka literacka, UJ), Małgorzata Niemczyńska (Gazeta Wyborcza), Paulina Małochleb i Marcin Wilk - literaccy krytycy niezależni, wybrało książką marca.


Barbara Gawryluk



Mariusz Szczygieł wymyślił sobie, że powstanie dzieło fundamentalne. Dzieło, które będzie rodzajem podsumowania, ale i propozycji, jak powinien wyglądać kanon polskiego reportażu XX wieku. Reportaż zresztą w ostatnich latach ma się świetnie. Jest nawet, by tak powiedzieć, modny. Są nagrody, są świetni autorzy. Jest potrzeba czytania o tym, jak jest w rzeczywistości. Dowiedzenia się o niej nie przez pryzmat infotainmentu, ale dobrej literatury. A kibicują temu powszechnemu (przynajmniej w pewnych kręgach) zrywowi nie tylko wydawnictwa - w tym Czarne, które od kilkunastu lat jest wierne dobrej literaturze reporterskiej - ale i czytelnicy, którzy reportaż wielbią.



Jest więc moda na czytanie reportażu. Pewien rodzaj snobstwa, nawet. Kapuściński już nie wystarczy. Krall też wydaje się lekturą raczej szkolną. Trzeba szukać dalej. Na przykład w okolicach autorów znakomitego "Dużego Formatu". Bo jeśli o tematykę idzie - sprzeda się tu wszystko: od kameralnej relacji indywidualnej z prowincji po rozważania, czasem iście filozoficzne, ulokowane gdzieś daleko poza Europą. Na przykład w Azji czy Ameryce Łacińskiej. Tudzież w Afryce.



Tematów jest multum i odzwierciedlenie tego, siłą rzeczy, musiało się znaleźć w "Antologii polskiego reportażu XX wieku". Zwłaszcza w tomie drugim, który opisuje rzeczywistość nam bardziej współczesną (księga obejmuje lata 1966-2000). Jest tu głośny tekst "Wieże z kamienia" Wojciecha Jagielskiego, Lidia Ostałowska podsuwa "Bezprizornych", mamy też reportaż o zamianie polskiego porządku na koreański, poza tym przeczytamy znakomitego Wojciecha Tochmana... I co jeszcze? I kogo jeszcze?



No właśnie. Tak zaczynają się problemy z tą antologią, bo Szczygieł zadbał o to, by można było mówić o tym wyborze dużo, wymieniając znakomite nazwiska i świetne tematy. O ich pomysłowych i różnorodnych ujęciach nie wspominając. Ale mamy w końcu setkę autorów, setkę tematów, setkę ujęć. Każde inne, każde osobliwe i każde czegoś uczące. I skłaniające do tego, by w antologii szukać własnej antologii.



Więc od siebie powiem, że niezmiernie mnie ucieszyła obecność Antoniego Sobańskiego. "Cywile, Reichstag i książki" to, jak łatwo się domyślić, tekst o hitleryzmie. A właściwie o społeczeństwie. A Sobański pisze o tym wszystkim w sposób tak fascynujący i ponadczasowy, że wystarczy podmienić kilka nazwisk i okoliczności oraz konkretnych dat i tekst z roku 1933 jest aktualny w roku 2014.



Gorzej już będzie z opowieścią Barbary Pietkiewicz o gejach. Reportaż to kultowy, owszem. Na początku lat 80. czytany był ponoć na tajnych gejowskich kompletach. Lecz po informacjach przytaczanych tam widać, jak bardzo zmieniła się - co byśmy nie sądzili - świadomość przez ostatnie 3 dekady. Bo chyba dzisiaj Barbara Pietkiewicz nie napisałaby już zdań typu: "Homoseksualiści domagają się specjalnych chroniących ich ustaw, jak te, które uchwalono dla Murzynów i kobiet. Wraz z tolerancją rośnie sprzeciw społeczny wobec tych żądań. Tolerancja nie może oznaczać aprobaty ani przyznania specjalnych uprawnień".



Takich przykładów - pozytywnych i negatywnych - z tych dwóch tomów jest oczywiście więcej. Sporo tu też kuriozów. Naprawdę świetnym pomysłem były wstępy, niby biograficzne, w gruncie rzeczy zdradzające często kulisy powstawania tekstów. Nie są one równe, bo Szczygieł czasem pisze o tych, co nie żyją, czasem o tych, którzy nie dość, że żyją (oby jak najdłużej!), to jeszcze których bardzo szanuje. I to się czuje.



Ale z drugiej strony osobisty ton, który raz po raz przebija się pomiędzy wersami tych różnorodnych tekstów, jest i słabością i siłą tej antologii. Niewątpliwie Mariusz Szczygieł wykonał pracę heroiczną i bez tych dwóch tomów teraz naprawdę wstyd się pokazywać na mieście.

Marcin Wilk, wyliczanka.eu