„Głośniej od bomb”
Reż. Joachim Trier
Prod. Dania/Francja/Norwegia 2015
Nie o muzykę The Smiths w nim chodzi, a o profesję głównej bohaterki. Isabelle Reed, w którą się wciela niezapomniana niegdysiejsza bohaterka „Koronczarki” Claude Goretty czy „Pianistki” Michaela Hanekego – Isabelle Huppert, jest wybitną fotoreporterką wojenną. Podróżuje po najbardziej zapalnych miejscach świata, zatrzymując w kadrze „całe zło tego świata”. Jej fotografie to nie tylko dokumentacja dramatycznych epizodów, ale także prace o wysokich walorach artystycznych. Właśnie w jednej z nowojorskich galerii trwają przygotowania do retrospektywnej wystawy jej dorobku. To ekspozycja organizowana z okazji trzeciej rocznicy śmierci fotoreporterki, bo artystka będąca u szczytu swych możliwości twórczych zginęła tragicznie w wypadku samochodowym. Z tej okazji w „New York Timesie” ukazuje się artykuł jej poświęcony, którego autor ujawnia, że to nie był wypadek, a samobójstwo dokonane przez osobę żyjącą w ciężkiej depresji…
Film Joachima Triera jest opowieścią o trzech mężczyznach jej życia – mężu i dwóch synach, którzy muszą zmierzyć się z tą tragiczną prawdą (jest jeszcze czwarty, autor tekstu, który ją ujawnia). Każdy to czyni na swój sposób. Gene, mąż Isabelle, próbuje sobie ułożyć życie na nowo, angażując się w romans z młodszą koleżanką z pracy – nauczycielką, która jest wychowawczynią jego młodszego syna, ciężko przeżywającego rozterki czasu dojrzewania. Ojciec coraz bardziej traci z nim kontakt, łatwiej mu dogadać się ze starszym synem, który też ma swoje problemy – właśnie urodziło mu się dziecko, a jednocześnie dość nagle i niespodziewanie dała o sobie znać dawna sympatia… A przecież kiedyś było inaczej, to on wychował synów, rezygnując z aktorskiej kariery. Żona raczej bywała w domu gościem, poświęcając się głownie pracy zawodowej…
Jak widać, wątków, tropów, kontekstów jest w filmie Triera bardzo wiele, kto wie, czy nie za wiele, ale ogląda się go z zainteresowaniem. To po prostu opowieść, która stawia wiele pytań, ważnych pytań. Na większość nie udziela jednoznacznych odpowiedzi. To już zadanie dla widzów.
Jerzy Armata