„Czerwony Pająk”
Reż. Marcin Koszałka
Prod. Polska 2015
André Bazin, ojciec francuskiej Nowej Fali, znakomity teoretyk kina, podzielił filmowych twórców na tych, którzy wierzą w obraz, i tych, którzy wierzą w rzeczywistość, czyli – w największym uproszczeniu – na kreacjonistów i dokumentalistów. Koszałka wymyka się z tego podziału, jest jednym i drugim. Wierzy w obraz, ale i w rzeczywistość, która stanowi naturalny jego budulec. Bo autor „Czerwonego Pająka” (Koszałka jest nie tylko reżyserem filmu, ale także autorem zdjęć i współscenarzystą – z Łukaszem M. Maciejewskim), wychodząc od rekwizytów otaczającej go rzeczywistości, znakomicie – i jak najbardziej wiarygodnie – ją kreuje.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku – przy okazji krótkich filmów Wojciecha Wiszniewskiego („Elementarz”, „Stolarz”, „Wanda Gościmińska, włókniarka”) – pojawił się w piśmiennictwie filmowym termin „dokument kreacyjny”, pozornie sprzeczny, ale jakże trafny w oddaniu specyfiki jego dzieł. Koszałka tworzy pod względem stylistycznym inne kino, ale także można je określić tym właśnie terminem. Opowiadanie nade wszystko obrazem (to on w głównej mierze prowadzi narrację opowieści), asceza w budowaniu ścieżki dźwiękowej, niezwykła kondensacja i intensyfikacja kadru, dbałość o najdrobniejszy szczegół w jego budowie to główne cechy filmów Koszałki, które wychodząc od jednostkowych historii – precyzyjnie zdokumentowanych i umiejscowionych w konkretnym czasie i miejscu – stają się czymś więcej, uniwersalnymi, ponadczasowymi opowieściami o sprawach niezwykle istotnych.
„Czerwony Pająk”, inspirowany historią Karola Kota, seryjnego mordercy grasującego w Krakowie w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, jest przenikliwym traktatem o istocie zła. Koszałka penetruje ciemną stronę ludzkiego wnętrza, jednocześnie przestrzegając, że zło bywa zaraźliwe. Mocny, przejmujący film, który na długo pozostaje w głowie widza.
Jerzy Armata