Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

„Arszenik i stare koronki” RECENZJA

  • Kultura
  • date_range Sobota, 2014.03.22 12:49 ( Edytowany Poniedziałek, 2021.05.31 09:05 )
Spektakl "Arszenik i stare koronki" wyreżyserował Krzysztof Babicki. Anna Polony rolą w sztuce Josepha Kesserlinga, powraca po latach przerwy na deski Teatru im. Słowackiego w Krakowie.

fot. Damian Słowioczek

Posłuchaj Anny Polony
Zanim pierwsze słowo padło ze sceny Teatru im. Słowackiego, przedstawienie skazane było na sukces. A wszystko za sprawą świetnej reputacji - sztuka " Arszenik i stare koronki" sprawdziła się w latach 40. na Broadwayu, potem był kasowy sukces hollywoodzkiej produkcji kinowej, seria rozmaitych ekranizacji oraz inscenizacji na obu półkulach, wreszcie doskonałe przedstawienie Teatru TV z Ireną Kwiatkowską w roli głównej. A do tego wszystkiego wielki powrót Anny Polony na scenę przy pl. św Ducha, gdzie przed laty debiutowała.

A jednak premiera na scenie Teatru im. Słowackiego pozostawia niedosyt . Przypomnę, koncept tej popularnej "czarnej komedii" opiera się, w największym skrócie, na zderzeniu liczby trupów w piwnicy (w szczytowym momencie jest ich 12) z niefrasobliwym tonem, jakim o śmierci się tu mówi (mówi, gdyż zgodnie ze starożytnymi jeszcze zasadami, o najstraszliwszych wypadkach, mordach, gwałtach itp, na scenie można sobie swobodnie porozmawiać, nie można ich jednak pokazywać).
Dwie starsze damy, powodowane w swoim mniemaniu, samarytańskim odruchem, mordują starszych mężczyzn, skracając męki ich samotności i wyobcowania. Są także dodatkowe perpypetie: wariat przekonany, że jest Napoleonem, bliski krewny okazujący się seryjnym mordercą, czy policjant, przekonany, że jest co najmniej Szekspirem albo Agatą Christie. Urocze.
Anna Polony to godna odpowiedź Krakowa na Irenę Kwiatkowską . Komizm tej ostatniej jest lekki i subtelny, z wypracowaną u Starszych Panów nutą pure nonsensu. Komizm Anny Polony jest innej natury, znać tu wielką aktorkę dramatyczną, która lubi wyraziste kontrasty, sytuacyjny humor, nawet przesadę. A jednak brak mi w tej kreacji rejestrów wagi piórkowej, które twardym dowodom zbrodni nadadzą wymiar nierzeczywisty, a przez to nieodparcie śmieszny.
Dosadny ton jest moim głównym zarzutem wobec tej inscenizacji. Męczy solenne rozgrywanie inscenizacyjnych detali, namaszczone gesty, atmosfera pełna nabrzmiewających znaczeń. Przesada może nie boli, ale dosłowność zabija, i nie pomogą spadające na scenę płatki śniegu i bajkowe dźwięki muzyki. Do których nie wiadomo dlaczego bohaterowie zaczynają niespodziewanie podrygiwać. Manifestują w ten sposób dystans do świata, który współtworzą? Zupełnie niepotrzebnie, konwencja czarnej komedii jest wszak biblią owego dystansu, pod warunkiem, że uda się trafić we właściwy rejestr. Że nie jest to niemożliwe przekonujemy się w drugiej połowie spektaklu. Przedstawienie wyraźnie zyskuje tempo i wdzięk, kiedy absurdalna intryga i nagromadzenie nieprawdopodobnych sytuacji zbliżają się do swojej kulminacji.
Justyna Nowicka

Joseph Kesselring / Autorzy premiery na Broadwayu – Howard Lindsay i Russel Crouse
"Arszenik i stare koronki"
reżyseria: Krzysztof Babicki
asystent reżysera: Sławomir Rokita
scenografia: Marek Braun
kostiumy: Sławomir Smolorz
choreografia: Jacek Tomasik

"Arszenik i stare koronki" w Teatrze im. Juliusza Słowackiego (fot. Damian Słowioczek)


Wyślij opinię na temat artykułu

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię