Radni przekonują, że użytek ekologiczny będzie uchwalany etapami, tak aby miasto stopniowo rozwiązywało wszystkie trudności. Deklarują, że rada miasta jest gotowa na kompromisy, tak aby uniknąć powtórki sprzed pół roku kiedy deweloper wystąpił do sądu o 120 milionów odszkodowania za to, że jego działki w rejonie Zakrzówka zostały objęte ochroną. Radni chcą, aby pierwsza dyskusja nad uchwaleniem użytku ekologicznego odbyła się na sesji rady miasta za 2 tygodnie.
Specjalny zespół radnych powołany na potrzeby opracowania uchwały dotyczącej użytku ekologicznego na Klinach od początku był podzielony w sprawie wielkości terenu, który ma zostać objęty ochroną. Radny Grzegorz Stawowy z klubu Koalicji Obywatelskiej podkreśla, że od początku proponował, aby użytkiem objęte były jedynie niewielkie fragmenty, na których potwierdzono występowanie cennych przyrodniczo gatunków.
Ostateczne wytypowanie terenów trzech zielonych enklaw okazało się jednak początkiem problemów i roszczeń. Na terenie pierwszej z nich planowano bowiem budowę bloków z rządowego programu mieszkanie plus. Obszar trzeciej enklawy obejmuje działki należące do dewelopera. Ten już teraz zagroził, że jeśli użytek zostanie uchwalony - będzie domagał się 350 milionów odszkodowania. Jak mówi Stawowy - radni zajmą się najpierw rozwiązaniem sprawy z inwestorem, a później będą rozwiązywali kwestie pozostałych dwóch obszarów.
Z kolei radny Michał Starobrat dodaje, że deweloper od początku przekonywał wszystkich, że na jego działkach nie ma żadnych gatunków roślin i zwierząt wymagających ochrony. Niedawno wystąpił do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska z dość zaskakującym wnioskiem.
Pomysł uchwalenia użytku na Klinach od początku nie podoba się radnemu Markowi Sobierajowi z klubu Prawa i Sprawiedliwości, który zwraca uwagę, że miasta nie stać na płacenie odszkodowań inwestorowi.
Zupełnie innego zdania jest Łukasz Maślona z klubu Kraków dla Mieszkańców, który uważa, że planowany teren użytku powinien być znacznie większy. Pytany o problemy z deweloperem i obawy o ewentualną powtórkę sytuacji z Zakrzówka zapewnia, że inwestor nie ma prawa wysuwać roszczeń, ponieważ kupując teren, wiedział o planowanym użytku ekologicznym. Maślona dodaje też, że wątpliwości budzą pozwolenia na budowę, którymi posługuje się deweloper. Zwraca uwagę, że miastu ciężko będzie zweryfikować ich zasadność, bo dokumenty spłonęły w pożarze archiwum na początku lutego tego roku.
Joanna Orszulak/bp