Jego charakterystyczny wygląd, nakrycie głowy i szal wokół szyi zwracał uwagę wszystkich. Był także działaczem społecznym. Co roku we Wszystkich Świętych brał udział w kweście na cmentarzu Rakowickim. Dbał o tradycję Krakowa i promował krakowską gwarę.
Andrus po krakosku znaczy "łobuz", choć - jak przekonywał sam Makino przed dwoma laty w ukochanym przez siebie Radiu Kraków - nie do końca.
- Andrus to nie jest łobuz, ale cwaniak. Każdy andrus to jest cwaniak, ale potrafi węgiel przynieść staruszce, maszynkę elektryczną naprawić. Teraz to nie wiemy. Kiedyś powiedziałem "idźże klarnecie złamany" to gość nie wiedział co do niego mówię - mówił.
Aleksander Kobyliński był też zagorzałym kibicem Cracovii. Nic dziwnego, urodził się przy placu na Stawach, czyli niedaleko stadionu przy Kałuży. W 1981 roku skomponował do słów Jerzego Michała Czarneckiego hymn "Pasów", który nie jest już śpiewany na stadionie.
Makino wielokrotnie gościł w Radiu Kraków i miał tu swoje jubileusze. Trzy lata temu, w cyklu "Opowieść wakacyjna z Ludwinowa", mówił o swojej pierwszej gitarze. W sumie miał ich dokładnie 69.
- Moja siostra zdawała do szkoły aktorskiej, miała taką lutnię, grała i śpiewała. Jak ja słyszałem, że ona tak fałszuje na tej gitarze, wziąłem ją od niej i zacząłem grać. To była moja pierwsza gitara. Potem było ich 69 - opowiadał.
Był też członkiem honorowym Stowarzyszenia SIEMACHA oraz aktywnym uczestnikiem życia tej organizacji jako były wychowanek Zakładów Księdza Siemaszki.
Aleksander Łodzia-Kobyliński zmarł w środę nad ranem w Krakowie. Miał 89 lat.