Jak już informowaliśmy wśród setek tak zwanych wlepek wiele jest wulgarnych, rasistowskich i nawołujących do przemocy.
Przypomnijmy, że władze klubu zapowiedziały, że wulgarne i nawołujące do przemocy wlepki usuną , a dochodzenie w tej sprawie wszczęła krakowska policja.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z radnym PO Tomaszem Urynowiczem:
Po naszej informacji małopolska policja wszczęła dochodzenie w sprawie wulgarnych wlepek, którymi oblepione jest wnętrze w hali Wisły. To jest dla pana odkrywcze?
- To nie jest odkrywcze, że tego typu wlepki można wszędzie spotkać.
Dzieje się to za przyzwoleniem klubu.
- To już jest sytuacja abstrakcyjna. Mamy do czynienia z pewną subkulturą, która z prawdziwym kibicem ma niewiele wspólnego. Gorsząca jest sytuacja, jeżeli dzieje się to za przyzwoleniem klubu. Problem jest jednak szerszy. Obaj pamiętamy czasy jak kibice rumieńcem się spowijali, gdy inni krzyczeli „Sędzia kalosz” czy „Odwróć tabelę, Cracovia/Wisła na czele”. Dzisiaj kibice gonią się z maczetami i posługują się mało cenzuralnymi określeniami. Nie ewoluowała tylko subkultura kibicowska. Coś się dzieje w przestrzeni publicznej, jest przyzwolenie na używanie takich słów. To szerszy problem, z którym świat musi się zmierzyć. Brutalizacja kultury rodzi takie zmutantyzowane objawy kibicowskie. To nie ma wiele wspólnego ze sportem.
Musimy się z tym zmierzyć. Jednym słowem stawia pan znak równości między obecnością takich haseł w przestrzeni publicznej a bandytyzmem na ulicach?
- Jest związek z brutalnością. Te słynne pogonie z maczetami to co innego. Używanie barw klubowych jest tylko przykrywką do załatwiania innych spraw. Policja to odkryła. Mamy problem z brutalnością i agresją. Na nią jest przyzwolenie. To jest w bajkach, kulturze masowej. Sport jako taki rodzi różne emocje.
Powinien rodzić pozytywne emocje.
- Tak. Mamy kuriozalną sytuację i musi być reakcja od edukacji, po prewencje.
Policja już zainteresowała się sprawą. Dlaczego obecność tego typu wlepek toleruje komisja sportu, którą pan reprezentuje?
- Komisja sportu tego nie toleruje. Żaden z członków komisji takich wlepek nie wiesza. Oczywiście żartuje teraz. Gdybyśmy byli szeryfami na dzikim zachodzie to tego typu sprawy inaczej byśmy rozwiązywali niż w demokratycznym kraju. To nie jest sytuacja, którą możemy zaradzić uchwałą. Większość graczy życia publicznego musi sobie zdać sprawę, że sytuacja zaszła za daleko. Wszyscy są tym zagrożeni. Ten problem trzeba rozwiązać na różnych płaszczyznach.
Na poziomie samorządowym i na poziomie kultury fizycznej i sportu również. Zajrzałem do protokołów komisji sportu. Znalazłem takie tematy jak: „Ocena i monitorowanie wpływu ekonomicznego przemysłu spotkań na gospodarkę Krakowa, przy wykorzystaniu dobrych praktyk ze Szwajcarii”. Nie zgłoszono spraw bieżących. To nie jest ważna sprawa bieżąca?
- To jest sprawa bieżąca. Tylko czy to na pewno ma związek ze sportem?
Na pewno w jakimś stopniu.
- Nie, sport nie generuje bandytyzmu. To jest postawienie sprawy na głowie. Te hasła, które są na wlepkach to nie jest problem sportu. Sport jest tylko przykrywką. Źle się dzieje, że oficjalnie działające kluby sankcjonują takie zachowania pod legalnymi barwami klubowymi.
Choćby ten temat mogłaby podjąć komisja sportu. Tolerowanie takich zachowań przez nasze kluby.
- Podejmiemy pewne działania. Spotkamy się z komendantem policji, straży miejskiej. To nie jest problem sportu. Nie uogólniałbym, że kluby to tolerują. Dzisiejsi kibice to nie tylko takie zachowania. Mówimy o sytuacjach patologicznych i marginalnych. Dla interesu polskiej piłki trzeba podjąć działania, żeby tego typu agresję zepchnąć na margines.
Zatem komisja sportu co zrobi?
- Spotkamy się z policją, może z komisją praworządności. To nie jest tylko problem samorządu.
Nie ma prostej recepty. Oczywiście.
- Na pokładzie musi być wielu różnych graczy życia społecznego.
Zgadza się pan z krytyką ministra Sienkiewicza odnośnie słabego monitoringu?
- Ale w kontekście porachunków kibicowskich?
Mówimy o bezpieczeństwie w Krakowie.
- Nie wiem czy monitoring jest najlepszym systemem zapewniającym bezpieczeństwo. On ma wspomagać, działać prewencyjnie. Jeżeli wszyscy wiedzą, że w mieście są kamery a to nie zatrzymuje bandytów to w takim razie jest to problem poważniejszy. Jeśli lęk przed kamerą nie działa to trzeba mocniejszych działań policji.
23 kamery są w Nowej Hucie. To panu wystarczy jako mieszkańcowi Nowej Huty?
- One są w obrębie placu Centralnego. Byłem przewodniczącym dzielnicy w momencie, kiedy ten system powstawał. On był pierwszy. Oczywiście to nie wystarczy, ale nie wierzmy w ich magiczną moc. Kamera nie zastąpi policjanta i obywateli reagujących na karygodne sytuacje.
Radni PO będą chcieli przeznaczyć więcej pieniędzy na powiększenie monitoringu?
- Radni PO na pewno będą przeznaczać pieniądze na działania, które pozwalają czuć się bezpiecznie. To nie jest sprawa jednej partii, ale wszystkich. Kraków się negatywnie wyróżnia na tle Polski.
Czekamy na konkretne działania. Na koniec, co się panu nie podoba w pracy Anny Okońskiej – Walkowicz? Klub radnych PO chce ją odwołać.
- Klub PO wsłuchiwał się przez ostatnie miesiące w głos środowisk oświatowych i próbował znaleźć receptę na poprawę oświaty. W pewnym momencie uznaliśmy, że jedną z przeszkód jest często podnoszona krytyka wobec działań pani prezydent.
Ale do tej pory Platforma współpracowała z panią prezydent. Na przykład pani Marta Patena.
- Przypomnę, że ja się nazywam Tomasz Urynowicz, ale też nie mogę powiedzieć, ze nie współpracowałem z panią prezydent. Mówimy jednak o bytach samorządowych, które powinny ze sobą współpracować. Dopóki ktoś pełni rolę prezydenta, wiceprezydenta, przewodniczącego to w interesie mieszkańców jest to, żebyśmy mogli współpracować.
Nie jest tak, że PO chce zrobić z pani prezydent kozła ofiarnego?
- To nie jest pytanie do PO, ale do Jacka Majchrowskiego. Przypomnijmy sobie sprawę sprzed kilku miesięcy. Chodzi o planowaną likwidację części szkół. Popierała to pani Okońska – Walkowicz a wycofywał się z tego prezydent Jacek Majchrowski.