Spotykamy się w związku z wystawą, która jest zarazem zaprezentowaniem najnowszych dzieł cyklu „Stróżka. Kolor-Pamięć-Emocje", ale też ukazaniem Pani dorobku artystycznego na przestrzeni niemal trzydziestu lat. W jaki sposób połączyła Pani te oba elementy?
Magdalena Nałęcz: Wystawa składa się z dwóch części i stanowi szeroką prezentację mojego dorobku artystycznego. Obejmuje zarówno retrospektywę, jak i nowopowstały-premierowy cykl obrazów. To podróż przez blisko trzy dekady mojej twórczości. Pierwsza część ekspozycji przedstawia ewolucję mojego malarstwa – od prac z okresu studiów powstałych w pracowniach prof. Jana Szancenbacha i prof. Sławomira Karpowicza, po obrazy dyplomowe i cykle z lat 1996–2024. Ta mała retrospektywa pozwala prześledzić moje poszukiwania i rozwój języka malarskiego, w którym martwą naturę przekształcam w uniwersalne, refleksyjne i emocjonalne medium wyrazu. Ale główną częścią ekspozycji jest część druga wystawy.
Czego zatem możemy się po niej spodziewać?
M.N.: W drugiej części wystawy widzowie spotykają się z cyklem „Stróżka”. To obrazy, w których szczególnie mocno wracam do tego, co dla mnie fundamentalne: koloru, pamięci i emocji. Prace te tworzą wizualną opowieść – są w nich wątki osobiste, intymne, ale też uniwersalne, związane z ludzkim doświadczeniem i pamięcią. To obrazy o pulsie, o przepływie, o śladach, jakie zostawia czas.
Jakie dzieła w całym dorobku są dla Pani najważniejsze? Z których jest Pani szczególnie dumna i które najbardziej podkreślają indywidualny charakter twórczości?
M.N.: Trudno wskazać pojedyncze obrazy, bo każdy z nich w swoim czasie był dla mnie ważny. Jednak na pewno szczególnie bliskie są mi cykle, w których silniej wchodziłam w dialog z symboliką („Sklepy cynamonowe”, „Letnie dni, Letnie noce” czy „Cienie”) oraz cykle odnoszące się do natury i jej żywiołów („Otchłań”, „Lśnienie” czy „Szukam światła, które nie istnieje”). Cykl „Stróżka” jest ważny, bo scala różne moje wcześniejsze tropy – intensywność koloru, symbolikę, emocjonalny zapis – i dlatego wydaje mi się dziś najbardziej „moja” i aktualna w swoim przesłaniu.
Czym jest zatem ta tytułowa „Stróżka”?
M.N.: Stróżka/Strużka to pojęcie wielowymiarowe. „StrÓżka” pisana przez „Ó” to postać mityczna, Strażniczka - To także metafora czujności i straży – stróżowania wobec własnej pamięci, emocji i wrażliwości, Postać przestrzegająca i chroniąca. „StrUżka: pisana przez „U” to zaciek, ślad spływającej farby, kurtyna spływająca na malowidło, która prowadzi wzrok i myśl.
W cyklu „Stróżka” niosę przesłanie: nic nie jest wieczne, życie jest ulotne, piękno przemija. Dlatego należy czerpać z doświadczeń przeszłości ale nią nie żyć, trzeba mieć marzenia ale nie należy żyć przyszłością. Ważna jest chwila – tu i teraz – bo tylko na nią mamy wpływ.
Cieszmy się dniem dzisiejszym aby żadna strużka nie zaburzyła tej chwili.
Czy cykl „Stróżka" jest dla Pani formą podsumowania dotychczasowej twórczości, czy jest on po prostu jej najnowszym elementem?
M.N.: To jest dla mnie coś pomiędzy. Na pewno „Stróżka" zbiera wiele doświadczeń z minionych lat, bo wracają w niej wątki kolorystyczne i symboliczne, które były obecne wcześniej. Ale nie traktuję tego cyklu jako zamknięcia czy podsumowania – raczej jako kolejny etap. To, co powstaje teraz, otwiera mnie na dalsze poszukiwania.
Na Pani stronie internetowej możemy znaleźć informację o głębokiej symbolice dzieł. W czym dokładniej tej symboliki się Pani dopatruje? Co szczególnie mocno wpisuje się w Pani wrażliwość?
M.N: Symbolika jest dla mnie naturalnym językiem. Fascynują mnie obrazy, które niosą w sobie warstwy znaczeń – od motywów natury, jak poroże jelenia, zwierzęta, owoce, woda czy chmury na niebie, po ślady ludzkiej obecności i pamięci (niedomknięte szuflady, uchylone drzwi, waga, klepsydra odmierzająca czas itp). Szczególnie interesuje mnie to, co ulotne, co trudno nazwać, ale można poczuć: intuicja, emocja, subtelna energia. Moje obrazy często są próbą uchwycenia takiej właśnie nienazwanej symboliki.
Jakie techniki zostały zastosowane przy tworzeniu tych dzieł?
M.N.: Najczęściej pracuję w technice olejnej lub akrylowej na płótnie. Mój warsztat malarski i doświadczenie pozwala mi na zabawę materią.
Aby płaszczyzna płótna podczas procesu malarskiego nabrała niezwykłej tkanki malarskiej stosuję imprimitury, laserunki, inpasta, struktury, faktury, przecierki, itp. Nie boje się mocnych plam barwnych, kolor, forma i gest, ślad pędzla, dynamika malowania też są niezmiernie ważne.
Dzięki tym narzędziom buduje napięcie i przekazuje emocje w malowanym obrazie.
Pani obrazy są pełne nasyconych barw i jaskrawych odcieni. Można powiedzieć, że są one jednym ze znaków rozpoznawczych. Skąd potrzeba użycia tak mocnych barw?
M.N.: Nie do końca zgodzę się z tym stwierdzeniem. Uczyłam się pod okiem kolorystów. W Liceum Plastycznym w pracowni profesorów Józefa Gazdy i Emila Polita, a na krakowskiej ASP w pracowni prof. Jana Szancenbacha, stąd zamiłowanie do koloru. Kolor jest dla mnie narzędziem nie tylko do budowania płaszczyzny płótna i zakomponowania jej ale przede wszystkim do wyrażenia emocji. Każdy kolor niesie za sobą szeroką gamę znaczeń symbolicznych, w zderzeniu z formą i obiektami na płótnie umożliwia odpowiedni przekaz do odbiorcy. I to jest mój język – mój znak rozpoznawczy.
Owszem najnowszy cykl „Stróżka” krzyczy mocną kolorystyką i nasyceniem kolorów, co podkreśliło istotę przekazu tego cyklu, ale na Wystawie są też monochromatyczne obrazy z cyklu „Cienie” zbudowane na szarościach i bielach niosące za sobą mocny przekaz.
Czy sztuka powinna być tylko dla koneserów i osób z bogatym zapleczem kulturalnym? Jak lepiej rozumieć sztukę przedstawioną na obrazach, zwłaszcza gdy nie jest ona dosłowna? W jaki sposób się tego nauczyć?
M.N.: Wierzę, że sztuka jest dla wszystkich. Nie trzeba znać kontekstu historycznego, teoretycznego czy zamysłu artysty, żeby przeżywać obraz – wystarczy się zatrzymać i dać sobie chwilę na doświadczenie. Czasem widzowie pytają, jak „czytać” moje prace, a ja odpowiadam: niech Pan/Pani zacznie od własnego odczucia. To jest pierwszy klucz. Oczywiście wiedza może pogłębić odbiór, ale podstawą jest otwartość i uważność. Jeśli obraz budzi emocje w odbiorcy to dla mnie oznacza, że spełniłam swoją rolę jako twórczyni.
Dlaczego wybrała Pani przestrzeń Białej Galerii Nowohuckiego Centrum Kultury do zaprezentowania swoich dzieł?
M.N.: Biała Galeria to miejsce, które daje obrazom dużo światła i przestrzeni. Lubię, gdy moje obrazy oddychają i wchodzą w dialog z architekturą. To miejsce ma także znaczenie symboliczne – to galeria, w której pokazuje się ważne wystawy, a ja chciałam, żeby „Stróżka. Kolor-Pamięć-Emocje” miała właśnie taką oprawę. Poza tym, jak sama nazwa wskazuje, to centrum kultury – odbywa się tu wiele działań artystycznych, warsztatów plastycznych, itp – chciałam aby moja Wystawa była też edukacyjną dla małych/młodych uczestników artystycznych aktywności. Są tu też dwie Galerie stałe prezentujące twórczość Zdzisława Beksińskiego i Jerzego Dudy-Gracza, które przyciągają olbrzymią publiczność. Zatem jest to miejsce, w którym moje obrazy mogą dotrzeć do bardzo szerokiej publiczności.
Jakie są Pani dalsze plany artystyczne?
M.N.: Wystawa „Stróżka. Kolor-Pamięć-Emocje” oraz sam cykl „Stróżka” bardzo mnie wyczerpały zarówno fizycznie jak i emocjonalnie.
Dla uspokojenia emocji rozpoczęłam w pracowni prace nad cyklem czarno-białych rysunków, w których jeszcze silniej wejdę w przestrzeń symboliki natury – motywem jest ukazanie przemijającego piękna – kwiaty od pięknych i pachnących po zwiędnięte, uschnięte, zgniłe.
A później zobaczymy...
Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Wystawę można podziwiać do 1 września 2025r. w Białej Galerii Centrum w Nowohuckim Centrum Kultury przy Alei Jana Pawła II 232, w Krakowie.
Wstęp na wystawę jest bezpłatny.