Koszy w Krakowie jest prawie 9 tysięcy i ze względu na brak pieniędzy są faktycznie rzadziej opróżniane. Problem polega na tym, że opróżnianie koszy powinno być dostosowane do potrzeb, czyli żeby kosz, który jest w mało uczęszczanym miejscu i stoi pusty, nie był opróżniany z taką samą częstotliwością, jak kosz przy głównej arterii.

Pieniędzy jest mniej, między innymi dlatego, ze ostatnia zima była bardziej śnieżna niż poprzednie i już nowy rok zaczął się od 28 milionów długu. W tej chwili stawka za opróżnienie jednego kosza to 7 złotych, do czego trzeba doliczyć paliwo i wynagrodzenie dla pracowników.

Krakowscy radni dostrzegają problem. Michał Drewnicki uważa, że w Krakowie jest brudniej niż dawniej i chodzi nie tylko o przepełnione kosze, ale i nieumyte ulice. Tomasz Daros  dodaje, że MPO stara się sprzątać, szczególnie wewnątrz pierwszej obwodnicy, bo tam jest najwięcej ludzi i turystów, ale potrzeba więcej środków i pracowników. Dlatego radni chcą zwiększenia budżetu na te właśnie zadania.

Radni zgadzają się, że czystość miasta jest sprawą bardzo ważną, ale zastanawiają się skąd środki na sprzątanie przesunąć. Kosztem czego? Najprawdopodobniej inwestycji, których w przyszłym roku będzie mniej.

Jak dodał rzecznik krakowskiego MPO, mieszkańcy coraz częściej traktują publiczne kosze jako swoje prywatne śmietniki i tam wyrzucają domowe odpady. To kolejna przyczyna wysypujących się śmieci.