Proces rozpoczął się w listopadzie 2023 roku. We wtorek (20 maja) odbyło się następne posiedzenie sądu. Było jawne dla dziennikarzy. Autor podręcznika nie stawił się na nie, co jego pełnomocnik Artur Wdowczyk usprawiedliwił stanem zdrowia i przedstawił zaświadczenie od lekarza. Na zaświadczeniu nie było jednak podpisu lekarza i sąd poprosił o dostarczenie dokumentu z podpisem. Adwokat zawnioskował też do sądu, żeby pozwany mógł, m.in. ze względu na podeszły wiek, złożyć zeznania na piśmie.
Ugoda z MEN
W związku z tym sędzia Magdalena Sojka wyznaczyła stronom 14 dni na złożenie w sądzie listy pytań do pozwanego. Następnie sąd wyznaczy termin, do którego pozwany będzie miał czas na odpowiedzi. Kolejny termin rozprawy, który ma być równocześnie ostatnim w procesie, sędzia wyznaczyła na 19 grudnia. Wówczas ma nastąpić ogłoszenie wyroku.
Podczas wtorkowego posiedzenia pełnomocnik powodów, rodziny Mieszczankowskich, Katarzyna Lejman poinformowała sąd, że jej klienci zawarli ugodę z Ministerstwem Edukacji Narodowej, które reprezentowało również pozwany w sprawie Skarb Państwa. W pozwie także chodziło o treści w podręczniku HiT. Był to odrębny proces od procesu przeciwko prof. Roszkowskiemu. O zakończeniu sporu z państwem Mieszczankowskimi MEN informowało w styczniu 2025.
W odpowiedzi na tę informację pełnomocnik prof. Roszkowskiego podkreślił, że ugoda została zawarta z ministerstwem reprezentowanym przez Barbarę Nowacką. Jego zdaniem "ciężko to nazwać ugodą". "Jak polityka wkracza na salę sądową, to sprawiedliwość wychodzi oknem" – powiedział mecenas.
Strona reprezentująca prof. Roszkowskiego oraz, również pozwanego w sprawie wydawnictwa Biały Kruk, brali pod uwagę ugodę z rodziną, ale – jak przekazali PAP pełnomocnicy – nie doszło do porozumienia.
"Stygmatyzuje miliony dzieci urodzonych i chcianych".
Mieszczankowscy wytoczyli proces prof. Roszkowskiemu i wydawnictwu Biały Kruk, ponieważ uważają, że treści w podręczniku do HiT naruszyły ich dobra osobiste. Chodzi o fragment mówiący: "Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli. Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci? Państwo, które bierze pod swoje skrzydła tego rodzaju +produkcję+? Miłość rodzicielska była i pozostanie podstawą tożsamości każdego człowieka, a jej brak jest przyczyną wszystkich prawie wynaturzeń natury ludzkiej".
Zdaniem Kamila Mieszczankowskiego, fragment tekstu zawiera "haniebne zdanie", które – jak ocenił – sugeruje, że dzieci poczęte dzięki in vitro nie są kochane. Według powoda, fragment książki "stygmatyzuje miliony dzieci urodzonych i chcianych".
Wydawnictwo usunęło z podręcznika fragment będący przedmiotem sporu.
Na pierwszej rozprawie pełnomocnik pozwanego przekonywał, że pozew jest bezpodstawny, bo w przywoływanym fragmencie książki nie pada określenie in vitro, nie pada też nazwisko powodów. "To proces o coś, czego ktoś nie napisał" – dowodził adwokat. Mieszczankowscy domagają się publicznych przeprosin w portalach Onet i Niezależna.pl, bo – jak ocenili – portale te mają szeroką grupę odbiorców o przeciwnych poglądach. Chcą też 10 tys. zł zadośćuczynienia od autora podręcznika i 30 tys. zł od wydawnictwa – na rzecz stowarzyszenia Nasz Bocian.