Minister finansów skonstruował niewykonalny budżet, a teraz na siłę szuka pieniędzy - tak obowiązek posiadania kas fiskalnych przez drobnych przedsiębiorców komentuje krakowski poseł Ruchu Palikota Łukasz Gibała. Od kilku tygodni kasy muszą mieć przedsiębiorcy, którzy w ubiegłym roku mieli obrót wysokości 20-tu tysięcy złotych. Wcześniej ten pułap był dwukrotnie wyższy. Zdaniem Gibały to skandal, że do zakupu kasy fiskalnej za kilka tysięcy złotych zmusza się osoby, które mają półtora tysiąca obrotu miesięcznie.
Poseł Ruchu Palikota uważa, że nałożenie obowiązku posiadania kasy fiskalnej na sprzedawcę obwarzanków, czy zniczy zmusi te osoby do zaprzestania działalności.
Ruch Palikota proponuje, by kasy fiskalne obowiązywały podatników osiągających roczny obrót wysokości 12-krotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia - Ten pułap musi być sztywno zapisany w ustawie, minister nie powinien tego regulować rozporządzeniem - twierdzi Gibała.
Przeczytaj zapis porannej rozmowy Jacka Bańki z Łukaszem Gibałą, posłem Ruchu Palikota.
Walka z umowami śmieciowymi, maksymalnie 2 lata na umowach czasowych - to postulaty "platformy oburzonych". Jak je pan ocenia?
- Mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony rozumiem zniechęcenie Kukiza odnośnie tego, że Platforma nie realizuje swoich postulatów, jak na przykład jednomandatowe okręgi wyborcze, które mi też są bliższe. Natomiast co do postulatów gospodarczych to jestem przerażony. To jest czysty socjalizm. W Polsce, gdzie mamy bardzo duże bezrobocie, bardzo wysoką emigrację zarobkową, koszty pracy trzeba obniżać. Nie można usztywniać rynku pracy poprzez ozusowienie różnych form pracy, innych niż umowa na stałe. Oceniam to bardzo krytycznie.
Wzrost kosztów pracy to jednocześnie większe bezrobocie?
- Większe bezrobocie, większa emigracja zarobkowa i więcej osób pracujących na czarno. To jest bardzo zły postulat. My, jako Ruch Palikota, postulujemy obniżkę składki ZUS. To jest właściwa droga.
Do "platformy oburzonych" raczej się pan nie wybiera?
- Nie, zdecydowanie nie. Niektóre postulaty są mi bliskie, ale ich poglądy gospodarcze są bardzo szkodliwe.
Do Platformy Obywatelskiej pan nie wraca jak rozumiem? Muszę o to zapytać.
- Też PO, ale też jest mi tam daleko. Platforma odeszła od swoich ideałów obywatelskich. Tu się zgadzam z Kukizem i Dudą. Myśmy niedawno składali dwa razy stary projekt PO odnośnie niefinansowania partii z budżetu państwa. Sama Platforma była przeciw. Często zgłaszamy projekty PO z czasów, kiedy sam tworzyłem ten program i Platforma je odrzuca.
Wróćmy do spraw gospodarczych. Podkreśla pan, że ministerstwo finansów kasuje przedsiębiorców kasami fiskalnymi. I to gnębi tych najdrobniejszych.
- No tak. Minister Rostowski najpierw stworzył nierealny budżet a teraz jak mu brakuje dochodów to szuka ich a siłę. Działa przy tym niezgodnie z interesem przedsiębiorców. Minister Rostowski obniżył pułap rocznego obrotu, od którego wymagana jest instalacja kasy fiskalnej, z 40 tysięcy do 20 tysięcy złotych. Co to jest 20 tysięcy rocznie? To około 1500 zł miesięcznie obrotu. Nie zysku. To są ludzie, którzy zarabiają po 200-500 złotych miesięcznie. Takie są realia. To jest ktoś, kto sprzedaje obwarzanki na rynku czy znicze pod cmentarzem. Zmuszanie ich do kupna kasy fiskalnej i trzymania rachunków przez 2 lata jest niepoważne i spowoduje, że Ci ludzie zakończą działalność a dochody do budżetu nie wzrosną. To nie koniec skandalicznych pomysłów ministra Rostowskiego. Niedawno czytaliśmy, że minister pracuje nad nowelizacją ustawy dotyczącej opodatkowania napiwków czy pomocy sąsiedzkiej. Czyli jak pan redaktor będzie chciał podwieźć gdzieś swojego sąsiada to minister chce to opodatkować. To dalej nie koniec. Jest jeszcze tak zwana „solidarna odpowiedzialność”. Chodzi o to, że jeśli jakaś firma nie płaci VAT-u to będzie można ściągać go z pieniędzy kontrahentów. Jeśli Pan pojedzie na stację benzynową, która nie płaci VAT-u to minister wejdzie na pana konto żeby to wyrównać. Kompletny absurd. Nie tędy droga.
Zamykając tę sprawę, pułap dotyczący kas fiskalnych powinien być na jakiej wysokości?
- My złożyliśmy projekt ustawy, żeby to była dwunastokrotność miesięcznego wynagrodzenia, czyli około 45 tysięcy złotych. To powinno być także sztywnie zaznaczone w ustawie a nie, żeby minister mógł to rozporządzeniem zmieniać.
Ciekawy jestem jak pan, jako krakowianin, ocenia wprowadzone zasady dotyczące gospodarki odpadami i cennik za wywóz śmieci?
- Krytycznie. Uważam, że liczba osób nie jest odpowiednim kryterium. Powinno zostać wprowadzone kryterium ilości zużytej wody.
Ale nie można było tego wprowadzić w Krakowie.
- Dlaczego? Można było. Są trzy kryteria: powierzchni, ilości osób i zużytej wody. To, które zostało wybrane jest najgorsze. Ono może spowodować, że ludzie nie będą chcieli się meldować. Lepiej jest mieć zameldowane dwie osoby niż cztery, wtedy mniej się płaci. To jest przeciwieństwo akcji, która miała zachęcić ludzi do meldowania się w Krakowie i do płacenia tutaj podatków.
Jest jeszcze kwestia administratora, a po drugie jest sprawa pomocy sąsiedzkiej, o której pan mówił, sąsiedzi powiedzą, że obok mieszkają cztery osoby w tym dwie niezameldowane.
- No tak, ale podkreślę jeszcze raz. Dla Krakowa jest korzystne aby jak najwięcej osób się meldowało, wtedy są większe wpływy z podatków. Nie powinniśmy stosować kryteriów, które do tego zniechęcają. Dodatkowo kryterium zużytej wody zachęca do oszczędzania jej.
Panie pośle, mleko już się wylało. Co teraz zrobić żeby te opłaty nie były tak wysokie jak wyliczają mieszkańcy. Może sprawa spalarni odpadów coś zmieni?
- Spalarnia odpadów na pewno tak, ale pytanie jak miasto sobie poradzi ze znalezieniem firmy, która śmieci będzie wywoziła i utylizowała. Jeśli miasto rozpisze dobry przetarg to może się okazać, że opłaty zostaną obniżone. Musimy poczekać, ja liczę na to, że koszty faktycznie okażą się dużo niższe.
Takie są założenia władz miasta. Od kilku dni świat żyje wyborem nowego Papieża, wszyscy są urzeczeni Franciszkiem. Jak pan to odbiera jako poseł Ruchu Palikota? Jest pan obyczajowo konserwatywny.
- Tak, na tle innych posłów Ruchu Palikota faktycznie mam poglądy centrowe. Muszę powiedzieć, że u nowo wybranego papieża pewne rzeczy mi się podobają. Podkreślanie, że kościół powinien być ubogi jest czymś pozytywnym. To nie służy kościołowi jak wysocy dostojnicy kościelni obnoszą się bogactwem, samochodami i biżuterią. To mi się podoba u Franciszka. Niestety, jeśli chodzi o kwestię zmiany kursu kościoła w kwestii na przykład używania prezerwatyw, to widać, że zmiany nie będzie. Jeśli jednak ta pierwsza rzecz się zmieni to i tak będzie dobrze.
Gdyby tak się stało, że w 2015 światowe dni młodzieży odbyły się w Krakowie i odwiedziłby nas Papież to na swoim biurze poselskim wywiesiłby pan flagę Watykanu?
- Nie jestem antykościelny. Nie widzę problemu. Jeśli papież odwiedzi Kraków to mogę wziąć udział w uczczeniu tego dnia poprzez wywieszenie flagi.
Jak pan ocenia zamieszanie wobec trzech flag, które zawisły na biurze posłanki Grodzkiej? One nie podobają się urzędnikom bo tam obowiązują zasady parku kulturowego.
- Proszę wytłumaczyć w czym rzecz bo pierwsze słyszę.
Mamy przy Brackiej trzy flagi: tęczową, Unii Europejskiej i Polską. To się nie podoba urzędnikom bo tam jest park kulturowy.
- To bardzo dziwne stanowisko. Nie rozumiem go. Wydaje mi się, że w wynajmowanym lokalu czy we własnym mieszkaniu, każdy powinien mieć prawo wywiesić z okna flagę, która symbolizuje bliskie mu wartości. To jest kuriozalne stanowisko.