Tekst "narodowego arcydramatu" zabrzmi przy placu św. Ducha dokładnie 123 lata po prapremierze. Przypomnijmy, prapremiera odbyła się w tym samym miejscu, 16 marca 1901 roku. Twórcy zapowiadają spektakl zanurzony w tradycji i jednocześnie interpretujący dramat Wyspiańskiego współcześnie. Tradycyjne będą: scenografia, kostiumy i choreografia. Przynajmniej w pierwszym akcie. Ale "postaci dramatu", bohaterowie drugiego aktu "Wesela", czerpać będą z teraźniejszości.

- Widzowie prapremiery także widzieli na scenie swoich współczesnych - tłumaczy odtwórca roli Stańczyka, dyrektor teatru Krzysztof Głuchowski. Dramaturg spektaklu prof. Grzegorz Niziołek z UJ dodaje: "będzie to także "Wesele" po chłopskim zwrocie w humanistyce, po studiach postkolonialnych i po Zagładzie".

W inscenizacji udział bierze prawie cały zespół teatru, nawet premiery są dwie. Trochę jak w operze, dwie obsady?

- Nie, to są absolutnie równorzędne obsady, po prosty zależało nam, żeby prawie cały zespół wziął w tym udział. A atmosfera w teatrze, na chwilę przed premierą jest naprawdę niezwykła. Najbardziej czujemy to w nogach!

Nie w głowach?

- W głowach, ale przede wszystkim w nogach, bo to będzie bardzo kolorowe, rozśpiewane i bardzo roztańczone "Wesele". Uważam, że nasza choreografka Kaja Kołodziejczyk mogłaby tworzyć choreografie dla najbardziej wyspecjalizowanych zespołów ludowych, niesamowicie czuje ten temat, od Podlasia do Zakopanego. A tak naprawdę jesteśmy w Bronowicach! Oczywiście, jak to przed premierą, są różne niepokoje. W tym wypadku dochodzi jeszcze jeden: trzeba będzie bardzo pilnować tekstu, bo prawie wszyscy znają ten tekst na pamięć. Zresztą, nie tylko widzowie.

Jaki jest klucz do tej najnowszej inscenizacji?

"Wesele" zostało napisane jako rodzaj przestrogi. Im więcej rozmawiam z reżyserką i dramaturgiem, im dłużej słucham tego tekstu na scenie, tym bardziej czuję, że Wyspiański tak to napisał. Jego słowa stają się dla nas istotne w dziejowych momentach, a dziś bez wątpienia mamy w Polsce taki moment. Kluczem jest interpretacja tego tekstu przez naszą współczesność, próba odnalezienia "postaci dramatu", mrocznych widm z drugiego aktu, w naszej rzeczywistości. I, że nie wszystkim nasze interpretacje będą się podobać, nie mam wątpliwości.